Taki problem: zmieniłem przepustnicę, myślę zrobię adaptację. I zrobiłem, wyglądało to tak:
- auto na maksa zimne
- reset FESem
- kluczyk 30 sekund na off
- na 30 sekund na on
- odpalenie i czekanie na nagrzanie się silnika - i tu schrzaniłem (albo i nie?), bo zaczęła się mega ulewa, toteż jak złapał 90C i postał chwilę, to zacząłem jazdę, jakieś 5 km.
Wszystko było ok, zero falowania, jałowe na mniej niż tysiąc, reakcja na gaz ostra, tylko jak jeszcze nie złapał 50C, to w pewnym momencie przez jakiś czas cholernie telepało silnikiem, jakby miał 600 obr (mimo, że na liczniku prawie tysiąc). Jak to poczułem to zgasiłem i odpaliłem - było ok.
I zdecydowałem się na drugą adaptację:
- auto jeżdżone w dzień - temp ok. 55C na wskaźniku
- reset FESem
- kluczyk 30 sekund na off
- na 30 sekund na on
- odpalenie i czekanie na nagrzanie się silnika
- włączył się wentylator chłodnicy
- jazda
- po jakimś 1km wyłączenie silnika - bo co jest - obroty jałowego 2000? Po włączeniu to samo, niżej 1500 nie zejdą, reakcja na gaz znacznie słabsza, okazyjne falowanie
Instrukcja w FES taka:
- reset FESem
- kluczyk 30 sekund na off
- na 30 sekund na on
- przejedź 10 km
To jak do cholery robić? Czy silnik musi być zimny na 100%? Czy nagrzewanie do włączenia wentylatora jest konieczne? Czy lepiej od razu jechać? A może czekać aż jałowy złapie te 900 obr i jechać?