Koledzy doradźcie:
przed wczoraj jak wracałem z nart w Alfinie ktora stała cały dzień na śniegu i mrozie po odpaleniu coś popiskiwało z pod maski, ale po chwili przestało, więc myślałem, że pasek albo jakaś rolka zawilgła (auto garażowane na co dzień). Ale na drugi dzień piszczało już non stop, i wzmacniało się wraz z obrotami silnika, jechałem tak 30km mając nadzieję, że przejdzie... W zeszłym roku wymieniałem alternator, rolkę prowadzącą i pasek i wstępnie diagnozuję, że może napinacz nie wytrzymał nowego obciążenia. Jak zdejmę koło to piski dochodzą dokładnie z okolic wszystkich kół napędu, są to takie piski jakby coś się miało zaraz urwać etc., nie jest to normalny pisk np.: ślizgającego się paska.. Czasami miałem też problem ze wspomaganiem, więc drugi podejżany to pompa wspomagania. W 146 wymieniałem napinacz, ale on hałasował, a nie piszczał jak zarzynane zwierzę... Jak zaglądam od góry do silnika to wydaje mi się, że to bardziej od tyłu czyli z okolic pompy/alternatora, ale komora działa jak skrzynia głośnika więc nigdy nie wiadomo..
Obecnie auto mam postawione na żabie i bez koła, dostep do napinacza dobry i tu moje pytanie: czy mogę odkręcić napinacz, żeby bez niego spróbować odpalić i sprawdzić moją diagnozę? Nigdy sam nie grzebałem przy napinaczu i nie wiem, czy go z powrotem założę i czy ma to sens.. Bo do pompy raczej bez pomocy mechanika się nie dobiorę, a zewnętrzne smarowanie wszystkich kół po których jedzie pasek raczej nie ma sensu..
Z góry dzięki za podpowiedzi!
P.S. Poproszę moda o poprawienie błędu w temacie - z plska na paska