Miesiąc temu miałem problem z silniczkiem krokowym wolnych obrotów, postanowiłem go odkręcić i ewentualnie przeczyścić, przy demontazu okazało się że był on przykręcony tylko na dwie śruby ( a nie na 3) i uszczelka ( oring) był w dwóch kawałkach, dobrałem odpowiednią uszczelkę i śrubę, wszystko idealnie spasowałem, zamontowałem i problem ustąpił. Nadal jednak po zrzuceniu na bueg jałowy prędkość ów biegu była ok 1000 obr/min a chwilę po zatrzymaniu pojazdu spadała na 800. ( nie robiła tego od razu). Po przejechaniu 300 kilometrów problem powrócił, obroty nie falują! One w nierównomiernych odstępach czasu spadają ( tak jak by zaraz miał zgasnąć silnik, motor trochę potelepie ok 1s, i wybijają się na 1500 obr/ min i znów normalnie). Także trudno to nazwać falowaniem. Czy powodem mogą być przewody wysokiego napięcią, mogą być przebicia? Nie chce kupować nowego silniczka bo jeśli byłby niesprawny to nie działał by poprawnie przez te 300 kilometrów! Żeby nie powiedzieć wulgarnie to troszkę mnie to denerwuje. Co wy na to? co polecacie zrobić? :>>>