Czołem! Przejdę do rzeczy bo opis będzie długi. 4 miesiące temu bella mojej lubej znikąd pokazała engine control system failure. Dwukrotnie w jednodniowym odstępie. I zgasło. Był spokój przez trzy miesiące. Miesiąc temu odmówiła uruchomienia silnika-aku pusty. Regulator napięcia w alternatorze wymieniony i był spokój...na trzy tygodnie. Okazało się, że akumulator spadał nawet do 7,3 V pod obciążeniem. Wymieniony na nowy. Wciąż nie chciała zapalić i zaczęła wywalać immobilizer failure. Dodam, że seryjny wsad z pilota wydłubany a immo obsługiwane jakimś pilotem doczepionym do kluczy. Jak po 3 dopięciu aku przestała to rozrusznik nie chciał zamielić. Przesunąłem auto o 1,5 m na drugim biegu na sucho. Rozrusznik zapalił acz z oporami. U mechanika wymiana bendiksu, szczotek i łożysk rozrusznika. Immo wciąż świrował jeden dzień razem z niedziałającymi szybami i działającym czasem zamkiem bagażnika. Po dwoch dniach problemy zniknęły a auto paliło na dotyk. Wczoraj znowu problem z immo w środku nocy (rozrusznik kręcił). Po odpięciu aku i czasie jednego papierosa zapaliła i mogliśmy wrócić 100km do Wrocławia. Rano znowu przygody. Immo failure, kiedy już go przestanie wywalać to rozrusznik tylko kliknie raz i to cicho a dodatkowo zlokalizowałem bzyczenie dochodzące z czerwonego (są trzy a to jest ten środkowy)przekaźnika w puszce bezpieczników przed aku. Napięcie na aku mierzone multimetrem 12,4V więc to raczej nie jego wina. Jakieś pomysły sensowne? (Bella i tak trafi do Irbisu na totalny przegląd i naprawę ale terminy na 2 czerwca dopiero a czymś trzeba sie poruszać)