Witam
Kilka dni temu rano po deszczu odpalam samochód a tu dziwny dźwięk spod maski, tak jakby ciężka praca alternatora i świst paska. Po przejechaniu kilometra brak ładowania, ale dojechałem do pracy. Później było już wszystko ok, ładował normalnie (14V).
Dzisiaj znowu jadę a tu na jakieś 2km brak ładowania, ale już bez żadnych objawów (sama kontrolka, paska słychać nie było, a alternator nie wydawał dźwięków) no i ładowanie powróciło.
Pomierzyłem teraz alternator to na luzie ładuje 13.95V natomiast pod pełnym obciążeniem (klimatyzacja, światła, radio, subwoofer) 13.75V więc chyba w miarę w normie. Nie udało mi się zmierzyć w momencie jak świeciła kontrolka bo nie miałem przy sobie miernika.
Czyżby kończył się alternator? Szczotki? Zauważyłem kiedyś, że od spodu obudowa alternatora jest delikatnie pęknięta - chyba regeneracja nie ma sensu?
Czekają mnie teraz dalsze trasy i chciałbym rozwiązać ten problem niż jechać z niepewnością, że podczas drogi samochód stanie.