Włoszkę dopadł kilka dni temu syndrom świecącej kontrolki poduchy. Lampka zapaliła się z niczego w trakcie jazdy. Po godzinnym boju z kabelkiem i laptopem udało mi się w końcu podłączyć i znaleźć trzy błędy, ALE - co najciekawsze - kontrolka zdążyła sama zgasnąć ZANIM uzyskałem połączenie z ECU. Skasowałem błędy (w załączniku), a dziś powtórka: w drodze do fabryki kontrolka się zapaliła. Po 8 godzinach postoju, gdy przekręciłem kluczyk, kontrolka dalej się paliła, po czym... zgasła jak tylko ruszyłem z miejsca. Po powrocie do domu, znów przez godzinę próbowałem podłączyć komputer, ale tym razem bezskutecznie. Jedyne co udało mi się osiągnąć w trakcie podłączania to... ponowne zapalenie lampki.
Gdzie szukać usterki (tj. pod fotelem, czy w jakimś innym chytrym miejscu)? Czy może lepiej dzwonić od razu do mojego "egzorcysty" od samochodowej elektryki?