Po przejrzeniu sporej ilości wpisów na forum, niestety nie udało mi się znaleźć tropu. Otóż jakieś 5 lat temu typowo padł nam przepływomierz - okej. Kupiliśmy i wstawiliśmy nowy (pasujący) Bosh. Wszystko śmigało aż miło. Człowiek się zaczął zastanawiać, czy to na pewno alfa i czemu tak dobrze zasuwa Do czasu...
Dwa tygodnie temu alfa zastrajkowała (dyskoteka wszystkimi kontrolkami, odcięcie mocy, wspomagania, ledwo dotoczyła się na jakieś przyzwoite miejsce do postoju). Obroty, po wrzuceniu jej na bieg, latały sobie góra, dól. Mocy brak, jakby połowa koni uciekła. Po podłączeniu do kompa - diagnoza przepływomierz. Próba czyszczenia pomogła na 5 minut, więc nie było co się zastanawiać, Nowa przepływka została zakupiona i założona. Błędy pokasowane. Samochód przetestowany, jeździł ładnie. Nie zachwycająco, ale ładnie. Palił delikatnie więcej niż zwykle i może zrobił się nieco "leniwy" (nie wiem jak to do końca określić - nie jeździł, tak jak poprzednio), ale to wszystko zrzuciliśmy na to, że zrobiło się zimno i alfa ma focha. W zeszłym roku zimą było podobnie, na początku powolutku suniemy sobie i dopiero po rozgrzaniu "była sobą".
A dzisiaj alfa znów hop w tryb awaryjny po drodze. Kontrolka od skrzyni biegów miga (jest to automat), moc poszła w las i toczymy się. Odpaliła ponownie normalnie i dała dojechać do pracy. Pytanie - co jest kurka? Filtr powietrza sprawdzony przy wymianie przepływki, sonda lambda działa (wywala błąd - kwestia przewodów, ale jeżdżone było tak od 5 lat i nie robiło jej to problemu). Jedziemy dzisiaj zbadać jaki to błąd wywaliło tym razem, ale symptomy takie same jak przy przepływce. Może jakieś wskazówki co sprawdzać? Jak można wykończyć nowy przepływomierz w dwa tygodnie? Każda podpowiedź będzie mile widziana. Może zna ktoś dobrego speca od alfin w Poznaniu blisko piątkowa? Dalej strach się toczyć taką zafochaną.