dzięki za info! faktycznie chłodnica wygląda nieciekawie i w kilku miejscach może puszczać. czy jest jakaś szansa zeby zastosować coś w formie jakiegoś uszczelniacza w płynie czy cos takiego zeby przynajmniej na jakiś czas odwlec potrzebę wymiany chłodnicy. dajcie proszę znać czy coś takiego znacie i czy to faktycznie działa. u mnie w ogole jest z tym dziwnie ze ta chłodnica puszcza tylko raz na jakiś czas, na chwilę obecną jest ok, tylko boje sie kiedy znowu to sie stanie i zebym to na czas wtedy zauważył
Zadnego uszczelniacza, chyba że chcesz mieć większe kłopoty i więcej części do wymiany - chłodnica to nie majątek
AR Stelvio 2.0 Turbo 280KM Veloce 2021
Jeep Cherokee 2.0 MJD A9 LIMITED 2014
Giulietta 1,4TB MA Distinctive 2010
AR156 1.9 16v JTD M-jet 2004
AR156 1.6TS 2000
Wcześniej 7 włoskich aut F (126, 127, UNO DS, TIPO, PUNTO, BRAVA, MAREA)
a wiecie może jakiego rzędu to są koszty? kolega wspominał cos o 350 zł za chłodnicę i 200 zł robocizna. chciałbym po prostu wiedziec jakie są ceny zeby nie przepłacac
To ja nie będę zakładał nowego tematu ale chcę się z Wami podzielić tym co mi się dziś przytrafiło. Otóż z rana (temp. -22C) odpaliłem normalnie samochód, pochodził koło 10 minut bo nie chciałem od razu jechać bo przełącza mi się na gaz niezbyt szybko teraz, nawet po 5 km dopiero (a w ogóle to słabo się tez grzeje, zazwyczaj wskazówka między 50 a 70 stopni nawet po przejechaniu 50 km). No ale do rzeczy. Otóż wsiadłem do samochodu po 10 min i myślałem, że po chwili mi się przełączy na gaz co jednak się nie działo. Przejechałem 5 km pod górkę i dalej na benzynie. Już mnie coś zaniepokoiło bo wskazówka temp. pokazywała 90C co nigdy mi się jeszcze nie przytrafiło, auto mam od niecałego miesiąca, a tym bardziej przy temperaturze na zewnątrz ponad -20C! No ale mówię jadę dalej i pierwsza myśl, że coś z termostatem nie tak. Ale jadę, jadę i kątem oka patrzę czy nie pali mi się czerwona kontrolka od temperatury. Przejechałem dalej jakieś 10-12 km i zacząłem się poważnie martwić bo wskazówka doszła mi prawie do 130C!! Pomyślałem, że wskaźnik przekłamuje bo czytałem, że lubi, a poza tym nie świeciła się czerwona kontrolka od temperatury. A zauważyłem nawet momentalny przeskok ze 110 na prawie 130 stopni więc już całkiem pomyślałem, że wskazówka żyje swoim życiem. Aż w końcu dojechałem do skrzyżowania ze stopem więc się zatrzymuję i... spod maski kłęby pary i już wiedziałem, że jest źle. Szybko wyłączyłem silnik i otworzyłem maskę. Jak przestało parować odkręciłem korek a tam nic nie widzę, pusto. Pech chciał, że nie przełożyłem wszystkich maneli z poprzedniej Mazdy i płyn, który zawsze woziłem został w garażu. Do Orlenu, który był 6 km dalej dotoczyłem się z dwoma przystankami na ostygnięcie silnika, stawałem już przy 110C. Dolałem mu płynu (weszło ok 1 litra) i pojechałem dalej. Mimo tego i tak się dosyć szybko grzał ale już mu nie pozwoliłem na temp powyżej 100C. Na miejscu odkręciłem korek i znowu musiałem dolać niecały litr bo brakowało. Odkręciłem też koreczek od chłodnicy żeby zobaczyć czy płyn jest w chłodnicy - ciekło. Poza tym nauczyłem się jednego żeby nie odkręcać tego koreczka przy odkręconym korku w zbiorniczku wyrównawczym, w ten sposób wypłynęło mi w ciągu kilku sekund jakieś 3 litry płynu <sciana> mądry polak po szkodzie i wiem teraz że tak się nie robi. Wracając do tematu, znowu skoczyłem do sklepu i kupiłem dużą bańkę płynu. Wlałem i zacząłem się modlić żebym wrócił do domu. I teraz lekkie zdziwienie. Do domu wróciłem bez problemu z temperaturą (jak jechałem 40 km/h w korku to wzrosła do 70C ale jak przyspieszyłem do 60 km/h i jechałem na 5 biegu to temp zaczęła spadać, że tak powiem do normy czyli ledwo powyżej 50C (dla mnie to norma bo przez miesiąc jazdy zazwyczaj taką mam temp, choć zdaję sobie sprawę, że to za mało). Gdy wróciłem do domu i podniosłem maskę zobaczyłem, że leciutko paruje z górnego rogu chłodnicy, tego w którym jest koreczek, jak się przypatrzyłem to zobaczyłem, że nie jest ona w tym miejscu idealna. Była lekko scharatana. Włączyłem silnik na postoju i czekałem co się będzie działo. Z tego miejsca na chłodnicy parowało non stop ale temp nie podnosiła się. Pojechałem sprawdzić, pod kątem pękniętej uszczelki, czy straciła moc ale jak wgniatała w fotel na pierwszym i drugim biegu tak wgniata dalej, więc moc zachowała. Aha jeszcze co dziwne, jak odpalam ją (czyli na PB) to silnik chodzi normalnie, ale jak przełączy się na gaz to lekko klekocze jak diesel. Aha i jak wróciłem do garażu to zobaczyłem, że jak odpaliłem ją rano i zostawiłem na 10 min to już musiał lekko kapać płyn bo została plama. Co o tym myślicie? Czy uszczelka może być jeszcze cała? Z rury dymi nieźle ale jak na zewnątrz mróz -20C to chyba normalne. Czy to klekotanie to już oznaka, że uszczelka wymiękła? A może po prostu za mało płynu miałem od samego rana? Czy w końcu do wymiany chłodnica i będzie po sprawie? A może wina niskiej temp z rana? Będę wdzięczny za konkretne diagnozy. A i jeszcze nadmienię, że koleś od którego kupiłem samochód mówił, że trzeba zresetować sondę lambda, nie wiem czy to jakaś wskazówka ale mówię. I jeszcze jedno, jak woda się zagotowała i wyłączyłem już silnik to wiatraki chodziły jak śmigłowiec.
Nie uwierzycie... Przeczytałem...
Ale nic nie rozumiem
Ale czego nie rozumiesz? ;>
jak chłodnica cieknie to wymień, a to klekotanie na gazie to mogą być zawory lepiej jedź go wyreguluj bo długo tak nie pojeździsz