Witam was wszystkich, sytuacja przedstawiała się następująco: w piątek bez problemów przyjechałem sobie do siostry i autko chodziło, ale przyszła nagła potrzeba wyjechania gdzieś i tu zagadka, odpaliłem, silnik popracował z pół minuty i nagle TRRRACH! ciemno, kontrolki żadne się nie zapalały ale radio, i oświetlenie wnętrza działało bez problemu, okazało się że walnął bezpiecznik 30A pod maską ten duży, bodaj od komputera, nie jestem pewien. jako że nie miałem pod ręką takiego bezpiecznika a jechac trzeba było, to zrobiłem na krótko, drut, 30 sekund roboty i... Odpalił. Następnego dnia pojechałem po nowy bezpiecznik i przy okazji przejrzałem resztę tych pod maską jak i tych pod kierownicą i sytuacja prezentowała się następująco, pod maską wszystkie ok i ten 30A który walnął zamieniony na drut były, ale pod kierownicą to była tragedia, w miejsce 15A włożona 10A, w miejsce 30A - 15A, czy to że bezpieczniki są tak pomieszane mógł mi walnąć ten pod maską? bo jeżeli tak to bedzie po kłopocie ( w tej chwili musiałem poświęcić el. szyby, światło wsteczne i przednie przeciwmgłowe światła, żeby bella jezdziła ), a jeśli to nie to, to co to może być innego ?
Pomożecie ?