Odkąd miałem to auto coś gwizdało. Byłem pewien że to turbo, aż ostatnio kolega gazował a ja słuchałem skąd to dochodzi. I wyszło że gdzieś z tyłu, albo z tłumika albo z któregoś łączenia. Dla testu odkręciłem rurę pod silnikiem, zaraz za pierwszym katem i pojeździłem. I jestem pewien od tego momentu że mam zapchany wydech. Raz przestało gwizdać, dwa wchodzi na obroty niczym benzyniak, trzy to jakby mu z 50 koni wróciło i cztery przestał kopcić na czarno (a walczyłem z tym bite dwa lata).

Czy jest możliwe że wydech przez 20 lat po prostu zapchał się sądzą? Bo jak popukałem gumowym młotkiem w tłumiki i drugiego kata to nie słychać żeby coś tam grzechotało (myślałem pierw że się któryś rozleciał w środku). Pierwszy kat ten zaraz za turbo wygląda w porządku, nie jest popękany w środku ani zapchany sądzą. Mógłbym po prostu kupić nowy wydech i cześć, ale ten drugi katalizator to koszt ponad pół tysiaka. Mógłbym go wywalić i dać strumienicę, ale nie wiem jak na to diagnosta spojrzy (nigdy nie wycinałem katów). No i mój wydech od zewnątrz nawet nie jest specjalnie pordzewiały, aż szkoda byłoby wyrzucać. Co byście z tym zrobili na moim miejscu?