Witam!
Na poczatek opisze historie mojej alfinki. A bylo to tak... Niby super, niby wporzadku smigam sobie alfa rome 156 2,4 jtd 2000 rocznik 136km. kazdy sie ogladal za mna, co widzialem w lusterkach. Nagle z niewiadomej przyczyny czarny dym z tlumika. Chcialem zjechac na bok na najblizszy parking, by obadac co sie stalo. Z kaplicowala turbina... po dluzszym poszukiwaniu turbiny w dobrym stanie postanowilem z regenerowac swoja. Byl pekniety wirnik (ten walek od co na nim siedzi "wiatraczek"). Po regeneracji przyszla piekna, blyszcząca i z luzem poprzecznym ok 1,5mm no coz... mechanik stwierdzil ze to duzo i wstawiam na wlasne ryzyko. Wstawilismy, wymienilem olej (10w40 pol syntetyk) Narazie jestem w fazie "wydmuchiwania" starego oleju z tlumika. Niepokoji mnie fakt, ze przy wlaczonym silniku po wyjeciu bagneta do pomiaru poziomu oleju pryska olej, a z korka do wlewu oleju wydobywa sie delikatny szary dym (wsumie moglbyc od temp silnika blisko 80 stopni, gdzie temp powietrza 8 stopni) Moje pytania:
1. Mial ktos takie problemy?
2. To normalne ze z "dziorki" na bagnet pryska olej? czym to grozi?
3. Moze ktos przyblizyc mi dlaczego turbina wysiadla? przebieg 201tys km. wydaje sie byc dosc malym, a jest orginalny potwierdzony ksiazka serwisowa poprzedniego wlasciciela
Dodam ze silnik palil mi idealnie w mrozy -25-30 (tak -30, mieszkam na suwalszczyznie, tu to normalne) za gora 2 razem odpalal. Tankowany tylko i wylacznie ON z orlenu.
PS. duza jest szansa ze zapali mi sie olej w tlumiku?
Przepraszam, za bledy stylistyczne i ortograficzne.