Witajcie. Wczoraj odebralem falfę od mechanika. Regenerowana byla turbina. Cała impreza wyniosła mnie ponad 2tys. Dziś po otworzeniu maski przeżyłem mały zawał serca. Okazało się, że ubyło mi ok pół litra płynu chłodniczego. Jednak po chwili, gdy moje serce nieco zwolniło pomyślałem, ze ok. Niech będzie. Pewnie nie odpowietrzyl się całkowicie. Dodałem, pojezdzilem, otwieram maskę i kolejny zawał serca. Znow nieco ubylo :/ znow dolałem znow jezdzilem. Łączenie dolalem dzis ze 3 litry. Zrobilem ok 200km. W tej chwili jest mniej niz bylo. Nieco ponizej min. Samochod jezdzi normalnie. Nie ma wyciekow. Przewody miękkie, nie dymi ani na cieplym ani na zimnym. Oleju nie przybywa. Czasem przy odpalaniu na zimnym obróci raz wiecej niz zwykle. Co wy na to? Peknieta głowica? Uszczelka?