Napisał
dpar
Gdy kupowałem poprzedni samochód, taki z oryginalnym przebiegiem 180 000 km, kosztował mnie wyjściowo 4 300 euro. Za tyle udało się go odkupić od Holendra, który wystawił go za 5 000 euro. Ceny na zachodzie aut z przebiegami rzędu 150 - 200 tyś km to tak właśnie między 4 500 a 5 500 zł w tamtym okresie. Te z przebiegami dobijającymi do 300 000 km, kosztowały odpowiednio mniej... 2 500 - 3 000 euro. W Polsce te samochody wtedy oferowane były za 13 - 16 tys zł. Oczywiście każdy z nich miał przebieg 150-170 tys km. To był wtedy jeden z bardziej poszukiwanych modeli na rynku.
Handlarz oczywiście mógł uczciwie kupić samochód za 5 000 euro z przebiegiem 150 000 km, sprowadzić go, opłacić, przerejestrować, naprawić elementy koniecznie wymagające naprawy i wystawić z marżą. Tyle, że musiałby wziąć za ten samochód 25-27 tyś zł. Mógł też kupić taki z przebiegiem 300 000 km za 2 500 euro. Wtedy mógłby go wystawić za te 15-16 k zł. Tyle, że klienci w obu przypadkach zabiliby go śmiechem, bo OCZEKUJĄ samochodu do 15 000 zł z przebiegiem do 170 000 zł. A u niego na placu albo zajechane rzęchy ("kosmiczne" przebiegi), albo ceny z kosmosu. Tymczasem zarówno handlarz po sąsiedzku ma taki samochód (bo jest oszustem i przerobił przebieg), jak i sprzedający prywatnie również pozbędzie się za podobną cenę (bo drożej nie sprzeda, gdyż musi dostosować cenę do średniej rynkowej narzuconej przez handlarzy).
Oczywiście handlarze sami sobie zgotowali ten los, bo ktoś gdzieś kiedyś, w pewnym momencie, zdecydował, że zrobi klienta w balona i zamiast wytłumaczyć mu, że tak to mu tylko w Erze dopasują, wziął komputer i cofnął licznik, żeby klient był zadowolony.
Jakie jest nastawienie klientów, widać nawet po tym forum. Mam 20 000 zł, chcę niestarą 159 w full opcji, z 2.4 JTD Q4. Co powiecie o tym egzemplarzu z Radomia? Ba - on pojedzie do tego Radomia napalony jak arab na kurs pilotażu i będzie łykał te brednie o samochodzie używanym przez prawnika do jeżdżenia do kościoła, który kupiony został przez handlarza dla żony, ale jej się kolor nie podoba. O tym, że 3 000 um na mierniku lakieru to tylko likwidacja szkody parkingowej, a korekcje wtrysków wystrzelone w kosmos dlatego, bo akumulator był odpięty na noc. Przebieg oczywiście realny, bo skóra na fotelu nieprzetarta, a szwagier jak miał Passata to już miał przetartą, więc nawet jak cofany to niewiele. A tej wystawionej na forum to brał raczej nie będzie, bo może ona i fajna, ale nie chce "inwestować" w samochód więcej niż 20 000 zł. Klient ma oczekiwania? Handlarz je spełnia.