Witam,
Miałem dziś niemiłą "przygodę" Po przegonieniu brerki po autostradzie, tuż po zjeździe zauważyłem "dymek" spod maski.
Temperatura była cały czas ok, by po kilku minutach już wolniejszej jazdy nagle (w kilka sekund) wskoczyć na maksa.
(Oczywiście komunikat w kompie stań i wyłącz silnik itd). Natychmiast zdjąłem nogę z gazu i temperatura równie szybko
opuściła sie na 90 stopni (czyli standard). Bardzo wolno przejechałem kilka kilometrów, obserwując temp. - ok.
Kiedy mogłem sie już normalnie zatrzymać otwarłem maskę - wszystko zawalone płynem chłodniczym
Płynu w zbiorniczku echo Dolałem wody (tylko to miałem pod ręką) Silnik przełączył sie w tryb serwisowy (zero mocy)
Po dojeździe na stację kupiłem wodę zdemineral. oraz 5 litrow płynu chłodniczego. Po wlaniu wody - zauważyłem, że wycieka
ona z zaworu (?) na rurze między chłodnicą a silnikiem. Temperatura na kompie ok.
Po przejechaniu ok. 30 km (temperatura cały czas ok) ponownie otwarłem maskę - ponownie sucho
Przy wlewaniu płynu chłodniczego - para ze wspomnianego zaworu i bulgot w zbiorniczku. Wlany płyn chłodniczy
wycieka przy zgaszonym silniku do momentu, gdy w zbiorniczku osiągnie nieco poniżej min. Po włączeniu silnika - wycieka
cały czas... Kiedy załącza się turbina (z małym ciśnieniem - tryb serwisowy) słychać nieprzyjemny gwizd.
Jutro jadę na serwis. Wyobrażam sobie wersję pesymistyczną - czy ktoś ma jaką optymistyczną?
Jechać na serwis, czy wezwać lawetę?