Słuchajcie. W mojej 166 mrugające ksenony mają inną historię. Spalił mi się żarnik w lewej lampie - wymieniłem oba. Po 3 dniach szlag trafił mi lewą przetwornicę. Kupiłem nową - oryginalną. Przy okazji wymiany uszkodziłem żarnik... Więc znowu wymieniłem. Przejechałem 400 km i wszystko ok. I dzisiaj rano - 10 stopni, odpalam auto rozpuszczam zamarznięte szyby no i jadę. I do rzeczy. Widzę, że nie świeci ten sam jebany lewy ksenon. Włączam go jeszcze raz świecie, potem takie dwa mrugnięcia po 30 sekundach i się wyłącza... Ktoś ma może jakiś pomysł?