Hej.
Plany z moją 33 były ambitne. Ale stan blacharki mocno je ostudza, a raczej zamraża. Ogólnie sprawa wygląda fatalnie. Pojeździłem trochę po blacharzach no i zjedzone progi to jest nic w porównaniu do reszty. Bo zaczynają powoli znikać tylne podłużnice, mocowania drążków reakcyjnych, no i cała podłoga, cały tył, przód... Jest słabo. Wszystko trzyma się na słowo honoru. Robocizna wyceniona na około 2 tys zł spokojnie. Do tego rozebrać auto, przetransportować, złożyć. To przy tym wyjdzie kolejny tysiąc. W auto wpakowałem już gdzieś drugie tyle. A nadal z jego stanem nie jest ok. Najzdrowszy z tego wszystkiego jest silnik. Przez 6 tys km oleju praktycznie nie bierze. Jak się rozgrzeje to chodzi naprawdę dobrze. Ale gaźniki pewnie do regeneracji, znaleźć kogoś kto to chce regulować też jest ciężko. Jeszcze gdyby to było jakieś 1.7 to bym się nie zastanawiał. A to nie jest żadna specjalna wersja, tylko wymęczony golas z polskiego rynku. Tyle że bezwypadkowy - kolejny niby plus. A po robocie wartość tego auta jakoś drastycznie nie wzrośnie, ze względu na jego wersję. Przynajmniej tak mi się wydaje.
I mam wielki dylemat czy ładować w to kasę, czy lepiej się pozbyć. Bo auto bardzo polubiłem. Tylko obecnie zostałem bez drugiego auta i 33 służyła mi przez lato i służy nadal do codziennej jazdy. A dodatkowo ostatnio wydałem kolejną kasę na drzwi z lewej strony i prawy błotnik bo po 2 latach utrafiłem białą 33 na części, czyli kolejna utopiona kasa. A przed nami zima, jeździć czymś trzeba, a 33 tej zimy nie przetrwa.
I tutaj pytanie czy na forum są ludzie, którzy kupują takie auta na rozbiórkę albo może znajdzie się ktoś, kto zechce kontynuować odbudowę? Jakieś rady?