Admin nie puścił mi posta zatytułowanego "Sp..erma mamuta" dlatego pewnie że był tam jeden normalny wyraz, fizjologiczny ale widać, ze mentalność koscielna rządzi na forum.. Mniejsza z tym: problem jest taki, ze jakies auto, nie wiem jakie i czym ale w czerwcu zabryzgało mi na trasie auto, na masce. Padały deszcze, było błotnisto, nie myłem samochodu. W lipcu wyjrzało słonce, umyłem auto, wielki zaciek tej sper...my został na masce. Zupelnie jakby zrobił to mamut: wielki wytrysk. Żadne mycie nie pomaga, żadne szampony czy gąbki, ani mycie cisnieniowe.
Nie wiem, co zrobić, lakier jest czarnym metalikiem, więc obawiam się eksperymentowac. malować maski też wolałbym nie. Czy są jakieś srodki? Kolor tej sper..my jest własnie taki, siwy, nie czuję lepkości, więc to chyba nie żywica. Jednak wyrażnie widać rozbryzg, zajmuje on 1/3 maski wiec sporo.