Żeby najlepiej jeździć, to najpierw auto musi jeździć samo, nie na lawecie.
A "filozofia" Alfy to się opiera na tym, że wyrosły nowe pokolenia ludzi w wieku produkcyjnym - poszukiwanych klientów docelowych, którzy łykną wszystko , którzy pozwalają się robić w bambuko wieloletnim opóźnieniem wprowadzenia modelu, domysłami z tym związanymi, bałaganem konfiguratorowym, wymagającym prywatnych śledztw i "dojść" aby się dowiedzieć co, kiedy i czy w ogóle w danym modelu jest/będzie, przełykających bez popicia 4 cyl turbo, ograniczenia niezbyt zgodne z filozofią auta dla kierowcy, wybaczających kolejne wpadki, którzy nabiorą się na te historyczne sportowe prowadzenie.... na autostradach i w korkach - no, szalenie tam przydatne.