Nie chodzi o mnożenie modeli i wersji...ale o jakąkolwiek ofertę dla rynku. Oferty nie ma. Mito ma 7 lat, lifting nie wpłynie znacząco na sprzedaż. Julka swoje pięć minut już miała. I nic więcej. 4C to zabawka wizerunkowa, spełniła swoją rolę, ale na tym nie oprzesz istnienia marki.
A Julia? Przecież ta epopeja trwa latami. Miała byc w 2012, miała być w 2014. Pokazano ją w 2015 ale okazuje się, że kupię ją najwcześniej za rok
) W dodatku zaproponowano stylistycznego klona beemy... Wbrew temu co niektórzy tutaj próbują udowadniać, czarno na białym, auto jest wręcz zerżnięte z beemy. Marka zatraciła więc swoją oryginalność. Niby ma to na celu poszerzenie bazy klientów. Ale jaki klient, jeżdzący dotąd beemą, przesiądzie się na alfę? Niby po co?
I po co pokazano model, którego przez rok teraz nie ma jak i gdzie kupić? Czy to jest normalne?
No właśnie. Jest za to nieustanna paplanina, ile to modeli wejdzie i kiedy. Tymczasem sprzedaż spada dramatycznie i marka traci rynek.
Na tak ciasny, wymagający rynek bardzo trudno wrócić. Generuje to ogromne koszty. A to właśnie brak kasy powoduje takie odsuwanie debiutów modeli w czasie.
Koło absurdu się więc zamyka.