No więc dzisiaj jadąc do warszawki, bardzo sie ucieszyłem zaczęła mi działać klima bo raz działała a raz nie więc zadowolony że dojade świeży i niespocony podążyłem 7ką z Gdańska uwaga zajęło mi to 3,30min do centrum wawy tempo rakietowe, no ale nie w tym rzecz. Powrót już był nieco gorszy środek dnia ciepło no i klima już nie zadziałała włączam/wyłączam i nic, no ale jade dalej postanowiłem pojechać przez Toruń i A1 no i pędząc na A1 stało sie przy ok 190km/cos odpadło zwolniłem doczołgałem sie na lotosa otwieram maskę i co widzę ? że pasek, a raczej jego połowy nie ma bo urwał się, ale najlepsza była połowa co została bo zaczęła się palić na sprężarce klimy pobiegłem szybko po wiadro do mycia szyb i ugasiłem reszta paska sie stopiła no i go wywaliłem, kompresor polałem wodą odpalam silnik słucham jak chodzi wszystko okej nawet ciszej niż zwykle, zadowolony chcąc odjechać patrze na kontrolki i widze że pali sie brak aku czyli ładowania, ale sobie myśle jakoś sie doczołgam te 150km, ale zaczęłem kręcić kierą i tu szok ledwo sie rusza bo wspomagania też nie ma na 225 i 17 stkach ledwo nią kręciłem, ale sie tak zastanawiam czy to możliwe, że ten jeden pasek napędza wszystko ? czy jednak urwało sie coś jeszcze ? bo, że sprężarka sie zatarła to sie domyślam...