Witam, zacznę od początku:
Jadę spokojnie swoją bellą (jakieś 60km/h na liczniku) i nagle słyszę jak coś się "urywa" w silniku - nie było to jakieś wielkie bum itp, po prostu zaczęło stukać.
Dźwięk jest jakby jakaś "łapa" na wale się urwała i teraz obracając się na wale uderza o korpus silnika - cykliczne stukanie zwiększające się wraz ze wzrostem obrotów silnika, do tego przy dodaniu gazu słychać jak coś "lata" po silniku, tak jakby wrzucić jakąś nakrętkę na tłok.
Dodam że auto pali jak paliło - jeździ (palone tylko dla sprawdzenia)
Jako że chwilowo nie stać mnie na drogich mechaników podchodzę osobiście do sprawy - tzn konsultacja z mechanikiem ale robocizna własna
więc pierwsze co to bolączka naszych alf - panewka - walka z miską olejową z nadzieją na odnalezienie w jej wnętrzu owych urwanych elementów, jak się okazało później zupełnie bezskuteczna - nie znalazłem tam nic, wszystko wygląda ok, tłoki od dołu jak nowe, elementy wału też - wspomnianych panewek nie rozbierałem, zresztą nie wiem jak sprawdza się je domowym sposobem a do tego, co najważniejsze nie znalazłem tam nic co mogłoby latać po silniku więc czasowo je sobie odpuszczam.
Następnie czeka mnie pokrywa zaworów jednak nie spodziewam się znaleźć tam niczego interesującego.
Więc tak naprawdę to zostaje mi rozbiórka głowicy co niestety wiąże się z rozbiórką rozrządu - czynnością której za wszelką cenę chciałem uniknąć.
W związku z powyższym narzuca się pytanie, czy robiąc dokładne znaki na kołach oraz odpowiadające im znaki na pasku możliwe jest złożenie tego tak jak było bez używania blokad?
No i może macie jakieś sugestie co do przyczyny awarii?
Ja na chwilę obecną obstawiam urwany zawór ale czy to mogłoby powodować wspomniane przeze mnie odgłosy?
Dodam jeszcze że dźwięki tak naprawdę trudno zlokalizować jednak wszyscy stawiają na okolice pod korkiem wlewu oleju jednak w głębi silnika.