Witam fanów alf-panowie mam do was prośbe pomózcie w zdiagnozowaniu problemu...zaczne od tego ze po ostatnich mrozach jakie byly tutaj w Belfascie moja alfa zwarjowała po przejechaniu jakie 3 km skoczylu mi obroty do 4 tys i zadnej reakcji sadzilem ze byc moze linka od gazu gdzies przymarzla ale nie zjechalem na popocze wylanczajac silnik utrzymywal sie jeszcze jakies 3 sek po wyjeciu kluczyka,odpalilem ponowmnie reakcja ta sama 4 tys obrotow zadnej reakcji na nacisk pedala gazu nic poprobowalem jeszcze kilka razy i bez zmaian na jakies moze 10-15 min jak by wrocilo do normy ale potem to samo na takich obrotach postanowilem wrocic do domu ciezko ale jakos wrocilem wyciagnelem przeplywomierz chcac go lekko przeczyscic ale cos zniego wylecialo odobinka jakiegos malutkiego metalu kupilem drugi nowy BOSHA zalozylem i od tamtej pory nie moge juz odpalic alfy czyli jakies 2 m-ce.Wziolem diagnoste(powiedzmy ze tak sie go okresla)po dlugich starania podlaczenia sie pod kostke uruchomil swoj wielki komputer za okolo 5000 funi stwierdzil ze jest to czujnik polozenia walu kod bledu PO335 wymienilem na nowy i zonk dalej to samo kreci rozrusznik zalapie na jakies 2 sek i nic odbija rozrusznik ale nie zalapuje
Paliwo dochodzi swiece przeczyszczone jest jeszcze ze co jakis czas zalacza sie silniczek krokowy czy tez tz czujnik polożenia przepustnicy.
Dzisiaj byl u mnie kolega,ktory zajmuje sie tu naprawa aut wstepnie powiedzial ze moze byc czujnik polozenia walka rozrzadu,ale musi wziasc auto do siebie i sprawdzic.
mam pytanko do was co moze byc przyczyna tego ze nie moze odpalic?
Mysle tez o przelozeniu przepustnicy i zastanawiam sie czy z 1.8 bedzie pasowac do 1.6 dodam ze jest to alfa 146 z 1999 z silnikiem 1.6 TS 120km
jezeli zdjagnozujecie problem wysle karke z Belfastu za trafne wytypowanie awarii) czekam na wasze podpowiedzi.