Czytałem wątek poniżej o muleniu alfy, jednak mój problem nie wiem czy do końca jest podobny dlatego zdecydowałem sie założyć nowy wątek. Otóż byłem w zeszłym tygodniu w Berlinie zrobiłem 1000km bez żadnego problemu, troche cisnąłem po autostradzie tak 190km/h nawet, oczywiscie po stronie niemieckiej Wróciłem i na nastepny dzień wyjechałem rano i z pierwszego biegu silnik nie chciał się w ogóle wkręcić na obroty, powolutku wskazówka szła od 1tys do 2tys auto sie powoli toczyło i potem już normalnie. Potem jade dalej wrzucam trójke i znowu wskazówka od obrotów prawie w miejscu a gaz do końca. Pomyślałem że może się nie rozgrzał silnik, chociaż auto i tak trzymam w garażu wiec nie jest tak zimno. Zostawiłem na postoju i problem znowu identyczny, troche ujechałem niby ok, staje na światłach i samochód nie ma siły ruszyć i powoli sie toczy. Pojechałem na stacje, bo pomyslalem ze moze jakas trefne paliwo wlałem (diesel) ale zalałem do pełna na sprawdzonej stacji i znowu to samo. Co ciekawe jak dzisiaj zostawiłem samochód na kilka godzin na dworze i termometr pokazywał -13 to normalnie wszystko chodzilo i dojechałem do domu bez ani jednego zmulenia. Nie wiem, zupełnie o co moze chodzic bo auto ma 55tys przebiegu wiec to chyba za wczesnie na wymiane turbniny, moze sprobuje od przeczyszczenia zaworu, w każdym razie chciałem zapytac czy z taka usterką mogę jeździć, bo dopiero w sobote bede mogl udać sie z tym do mechanika i czy podczas normalnej eksploatacji nie spowoduje poważniejszej usterki w silniku?