Witam,
jak w temacie. Kupiłem bellę zaledwie 3 dni temu, nie zdążyłem jej nawet porządnie wysprzątać, a ona już strzela fochy xD mianowicie wczoraj po lekkim przegonieniu jej (może z 600m, max 5,5tys obr.) silnik zaczął po kilkuset metrach delikatnie stukać przy dodawaniu gazu. Chciałem się dotoczyć do najbliższej bocznej drogi, jednak już po chwili, gdy zwalniałem na strzałce warunkowej, mrugnęła kontrolka oleju i 100m dalej, na zjeździe z drogi, samochód zgasł. Po tym nie zdołał już odpalić, ze względu na rozładowany akumulator. Pomyślałem, że zepsuł się alternator i zepchnęliśmy ją z kolegami na plac. Rano wróciłem dumny z naładowanym akumulatorem i zaliczyłem zdziwko... Alfa za pierwszym razem nie zareagowała w ogóle na kluczyk (tzn kontrolki na chwilę się zapaliły i bella padła - jakby coś od razu rozładowało aku). Poruszałem więc klemami i o dziwo załapała. Jednak jak odpaliła, to okazało się, że silnik strasznie stuka (coś jakby panewka - narasta wraz z dodawaniem gazu) a jak zapalę światła mijania, to świeci tylko przód - tylne lampy i podświetlenie deski gasną. Cały dzień w pracy byłem święcie przekonany, że obróciła się panewka, i czeka mnie wymiana silnika, ale nie daje mi spokoju ten rozładowany akumulator i dziwne zachowanie elektryki... Czy to możliwe, żeby alternator, lub coś innego tak hałasowało? Dodam, że na oględzinach przed zakupem w świdnickim ASO wyszło, że pasek alternatora jest popękany i trzeba go wymienić - poza tym Panowie chwalili bellę...