Witam. Po usilnych poszukiwaniach na naszym i zagranicznych forach nie znalazłem odpowiedzi na dolegliwość, która ostatni dopadła moją 146 Ti.
Mianowicie kiedyś zaczęło mi coś "pstrykać" w silniku. Dochodziło to z spod obudowy plastikowej i pierwsze moje wrażenie było takie, że to iskra przeskakuje na kablach. Sprawdziłem i nic takiego nie miało miejsca. Zdarzyło się to zaraz po zmianie rolki na napinaczu paska mikro. Pomyślałem, że może jakaś drobina się pod pasek dostała bo po krótkiej przejażdżce odgłos zniknął.
Pojechałem na wieczorny "patrol" połączony z "płukaniem baku" na pobliskiej obwodnicy i jakież było moje zdziwienie gdy po wkręceniu silnika w okolicę 6000 na dwójce nagle auto zaczęło zwalniać.
Pierwsza myśl.... rozrząd się posypał! Ale przecież był robiony cały jakieś 5000 temu i to na dobrych częściach wraz z wymianą koła pasowego. Zatrzymałem auto, kręcę rozrusznikiem i... humor mi się poprawił. Silnik ok ale nie świeciła się kontrolka wtrysku i pompy nie było słychać. Zacząłem szukać po bezpiecznikach i znalazłem spalony jeden znajdujący się w komorze silnika (10A). Znajduje się zaraz obok kielicha na zdjęciu go słabo widać ale to foto z sieci. Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze raz po ponownym wkręceniu silnika w okolicę 6000. Potem już jechałem delikatnie i nic podobnego nie miało miejsca.
Oczywiście komp nic nie pokazał oprócz błędu wyłączonego świadomie ABS'u.
Czy ktoś ma pomysł co to może być lub miał podobny przypadek? Podejrzewam, że jakieś spięcie się tutaj przyczaiło ale próbowałem z kolegą do tego doprowadzić na postoju i nic... Odcina zapłon a bezpiecznik ok.
Inna sprawa, że nie znalazłem w żadnej instrukcji dokładnego opisu tych bezpieczników w komorze i nie wiem dokładnie za co on jest odpowiedzialny tym bardziej, że to tylko 10 A.
Jakieś pomysły?