Cześć wszystkim.
Pod koniec kwietnia br. stałem się szczęśliwym posiadaczem Alfy 147 2.0 Selespeed z 2000 roku (pierwsza rejestracja w PL 2001). Auto sprawiało wrażenie zadbanego, pierwszym właścicielem była (podobno) żona jednego z szefów salonów Alfy na Śląsku, model był sprowadzony specjalnie dla niej... Generalnie podczas jazd próbnych przed zakupem samochód sprawował się nadzwyczaj dobrze, miłość od pierwszego wejrzenia, wszelkie opinie o Selespeedzie i TwinSparku wsadziłem w d*** i kupiłem autko.
Od tej pory samochód mniej więcej co dwa tygodnie stoi w warsztacie. W jego naprawy zostało włożone już ok 4-5 tysięcy złotych. Przerdzewiałe podwozie, "naprawione" przez poprzedniego właściciela na szybko i po kosztach - szpachla + szmaty, silnik jak się okazało w tragicznym stanie - rozrząd, świece i cała reszta bajerów do wymiany i skrzynia biegów, która gdzieś po dwóch tygodniach jazdy zaczęła szwankować. Oczywiście zapomniałem o zawieszeniu, które teoretycznie było przed zakupem naprawione ale i tak trzeba było doinwestować dodatkową kasę.
Cóż, wyszedłem z założenia, że trudno - samochód został kupiony w okazyjnej cenie, trzeba go wyprowadzić, nie ma nic za darmo - ale za to jeśli się doinwestuje to powinien spokojnie pojeździć ze 2 lata.
Po wszystkich naprawach rzeczywiście silnik śmiga, zawieszenie genialne, śladów rdzy brak. Niestety Selespeed dalej daje się we znaki.
Historia napraw automatu zaczęła się od banalnej wymiany oleju. Skrzynia właściwie działała ale wolno zmieniała biegi, czasem zapikał "Selespeed system failure", czasem nie chciał włączyć silnika dopóki nie poruszało się porządnie drążkiem zmiany biegów ale liczyłem, że wymiana oleju skrzyni naprostuje sytuację. Tak było... na jakieś 2 tygodnie.
Później samochód potrafił podczas jazdy autostradą wskazywać, że jest na wstecznym biegu po czym znowu wracał do 5-go, jak gdyby nigdy nic. Problemy z uruchomieniem silnika (blokowanym przez skrzynie) pojawiały się coraz częściej, wreszcie przy którymś uruchomieniu, samochód po prostu stanął na biegu neutralnym, którego już nie dało się zmienić na żaden inny. Laweta zawiozła go do rzekomo jednego z najlepszego śląskich serwisów Alfy, polecanego przez człowieka, który tymi samochodami jeździ od 20 lat.
Mechanik dość szybko zdiagnozował usterkę - czujnik przełożenia biegów - element został wymieniony na UŻYWANY (ale podobno w pełni sprawny), ze względu na to, że nowe kosztują duże pieniądze. Szczęśliwy odebrałem Alfę, która... już tego samego dnia zatrzymała mnie przed rondem na dwie minuty. Zwalniając, z wyłączonym City, gdy już praktycznie się zatrzymałem biegi zaczęły wariować, mimo wyłączonego City automat wybierał po kolei wszystkie biegi w różnej kolejności, praktycznie bez przerwy. Dopiero po ok dwóch minutach łaskawie wbił jedynkę i pozwolił ruszyć...
Jestem już naprawdę załamany sytuacją. Wpompowane w samochód pieniądze zdecydowanie przerosły moje oczekiwania, teraz jeszcze gdy myślałem, że spokojnie pojeżdżę chociaż do zimy okazuje się, że znowu coś nie działa. Mechanik najwyraźniej nie ma pomysłu bo kazał mi przetestować samochód w trybie City. Tylko co mi to da? Mam cały czas jeździć w City i liczyć, że nic się nie stanie, skoro oczywistym jest, że jakaś usterka ciągle występuje? Dodatkowo samochód spala dużo paliwa, czego oczywiście byłem świadomy, dlatego też wolę jeździć na "manualu" i szybciej zmieniać biegi dla mniejszego spalania...
Pomysłów zaczyna brakować a brak rozwiązania przez renomowanego mechanika, do którego spływają Alfy z całego regionu i który podobno naprawdę zasłużył na swoją opinię zaczyna przerażać. Może ktoś spotkał się z podobną sytuacją, może znalazł jakiś cudowny środek na naprawę Alfy? Sprzedaży samochodu wolałbym uniknąć ze względu na to ile pieniędzy zostało już w niego władowane... Może rozwiązanie wcale nie jest trudne, w sumie tylko ten selespeed został mi do tego, żeby w pełni cieszyć się Alfą. Z góry dziękuję za pomoc...