Byłem wczoraj na ustawianiu zbieżności i facet, który ją przeprowadzał, stwierdził, że magiel jest do roboty. Trochę mi się słabo zrobiło, bo to jedna z ostatnich rzeczy, na które mnie teraz stać. W każdym razie objawów żadnych nie mam, nic mi nie stuka, luzów na kierownicy brak, słowem: nic się nie dzieje. Facet dodał też, że tragedii tam nie ma i może być tak, że i 10 lat wytrzyma bez problemu, no ale że on by to robił. I teraz pytanie: czy faktycznie może być tak, że przy uszkodzonej maglownicy nie ma żadnych objawów? Zweryfikować sprawę w innym miejscu? Pomyślałem na początku, że może chce mieć chłop coś do roboty, ale zapytany, czy podjąłby się naprawy, powiedział, że on a Alfie może co najwyżej geometrię zrobić.
Jakieś rady?