Przeszukałem forum i owszem było coś o słabych hamulcach jednakże nigdy w takich okolicznościach.
Normalnie nie mam swoim hamulcom nic do zarzucenia jednakże ostatnio, przy odwilży, prawie wyjechałem na środek skrzyżowania. Ruszyłem jak zwykle z miejsca i w momencie gdy chciałem zacząć hamowanie, wcisnąłem pedał auto zaczęło zwalniać, jednakże dalekie było to od pożądanego efektu. Dopiero po sekundzie, dwóch i ciśnięciu pedału z całej siły samochód zaczął w miarę hamować. Zdażyło mi się to już dwa razy i to zawsze przy odwilży.
Inna sytuacja nastąpiła gdy ostatnio jechałem wieczorem autostradą w ulewie, ruch był mały, co skutkowało tym, że przez jakieś 150 km ani razu nie musiałem hamować. Gdy w końcu zaszła taka konieczność, po pierwsze pedał znów trzeba było cisnąć mocniej niż zwykle, po drugie hamowanie było słabe, po trzecie hamulce złapały nie równo(sądząc po zachowaniu samochodu prawy przód chwycił w przeciwieństwie do lewego) bo mnie w prawo ściągneło.
Kwestia tarcz i klocków czy może coś poważniejszego?