Mam dziwną usterkę, nie do końca wiem od czego zacząć, może ktoś z Was nudzi się na "izolacji" i miał coś podobnego...
Wszystko było sprawne, zatankowałem, pojechałem przewietrzyć Bellę, bo ledwo odpaliłem, to myśle sobie zrobię 30-40km żeby go podładowało.
Wracając do domu patrzę że coś piszczy- piszczy kwadracik od gazu (normalnie ma zielone kropki ze stanem gazu), co zwykle sygnalizuje że gaz się wyłączył. Ten panel (kwadracik) czarny, zero światełek, jakby padł, ale piszczy, nie reaguje na guzik, nie włącza się, nic. Auto jedzie normalnie (zapewne na Pb). Patrzę na deskę a tam się świeci żółty ABS i czerwony wykrzyknik (ten sam który się świeci jak zaciągamy ręczny, prawy górny róg). Dojechałem normalnie do domu, ogląd w ciemnościach nie wykazał niczego dziwnego pod maską ;D
Co mogło paść? Co mogło spowodować wyłączenie (usterkę) sterownika gazu + wywalić abs + wywalić wykrzyknik?
Mam Bellę 4 lata, sam naprawiałem cały silnik, wiem gdzie jest wszystko w tym motorze, ale nie mam pojęcia. Mi jedynie nasuwa się padnięty sterownik gazu (ale czemu abs? i wykrzyknik? Może jakiś bezpiecznik wspólny?)