Witam,
Miałem przedwczoraj taką sytuację: wieczorem odpalam alfę i nie gaśnie mi lampka ABS. No nic, jadę i czuję, że samochód jakby sam hamował, zatrzymałem się na poboczu na chwilę, obejrzałem czy nic mi nie wlazło w koła itd, wyłaczyłem silnik i odpaliłem ponownie - nadal to samo więc chciałem zawracać do domu a tu nagle przestało mi hamować. Lampka się dalej paliła. No to pojechałem. Zatrzymałem się, wyłaczyłem silnik i po kilku minutach odpalałem znowu: lampka ABS zgasła, samochód nie hamuje sam. Dopiero po kilkuset metrach zaczął znowu sam hamować po czym przestał po kolejnych kilkuset metrach. Rano wczoraj odpalam samochód, lampka zgasła dojechałem do celu bez problemu. Po ok 2 godzinach odpalam samochód, lampka zgasła, ale czuję, że znowu mi hamuje.. po ok. 1km ustało i normalnie jechałem. Dziś z kolei żadnych objawów, normalnie alfa jechała.
Czego to może być wina? Czego się chwycić? Bardziej mechanika czy elektronika?
pzdr.