Przedziwna sytuacja się u mnie pojawiła. Zabrakło mi paliwa (chociaż na wskaźniku pokazywało, że coś jest), zapaliła się marchewa i spanikowałem Na szczęście blisko była stacja - dolałem z baniaka 10l i marchewa zgasła, auto zapaliło od razu cos tam przerywało ale pomyślałem zapowietrzony pewnie. Od tamtej pory śmigałem kilka dni ale cos tam dziwnego się działo. Miałem wrażenie że coś ją dusi. Jednak najlepszy motyw był jak jadąc szybko po studzienkach wskazówka obrotomierza podczas wstrząsu auta momentalnie spadała do zera jakby ja ktoś odłączał. Dziś objaw się nasilił i nawet przy mniejszych nierównościach był ten sam motyw i auto ewidentnie szarpało przy tych odcięciach...zjechałem na parking, otwarłem maskę i ruszam kablami - pewnie coś nie styka, na zapalonym silniku..trzęsę autem..obroty dziwnie nie równe - chce sciągnąć obudowę bezpiecznika obok filtra powietrza i po ruszeniu osłoną - SILNIK Zgasł I tak już nie odpalił. Chwilę wcześniej zalałem paliwo na pół baku.I teraz powiem wam, że załamałem się bo jak często sam rozwiązuje problemy tak tu nie mam pomysła co SIĘ STAŁO.
Auto kręci normalnie ale sucho..paliwo nie jest podawane. Te bezpieczniki są takie czerwone kostki - da się je sprawdzić jakoś?
Co tu sprawdzać żeby chociaż do mechanika się doczłapać