Jestem po wymianie. Jako że miałem jeszcze oryginalne to musiałem je rozbijac. I tak, wzorowalem się na Waszych opisach ale w końcu zrobiłem to po swojemu. Po prostu odpuściłem całe sanki z silnikiem. Nie chciało mi się bawić w przeciskanie dłoni by dojść do obejm. Tam jest za mało miejsca. Tak samo robiłem jakiś czas temu u Argenty w Wawie - Paweł to robił a ja się przyglądał - w lancia thesis. I Paweł też opuszczał sanki. Mniej pitolenia się. Kilka śrub i jedziem po całości. Wszystko jak na dłoni.
Owszem, przyznaję, dziadowska robota. Ale cisza....bezcenna.
Oddalem córce auto i pytam - i co, teraz ciszej, prawda?
- a co, cos stukalo?
Ręce opadły.
Wysłane z mojego EML-L29 przy użyciu Tapatalka