Uprzedzając - tak, znajomy mechanik przyjedzie to obejrzeć, ale dopiero po weekendzie, a ja muszę wiedzieć czy mam się przygotować finansowo na wymianę turbiny już teraz.
Krótki rys historyczny: Alfe kupiłem (1.9 jtdm 2009, egr i dpf są) w październiku zeszłego roku, od początku turbina głośno gwizdała, ale turbo działało sprawnie. Od zakupu zrobiłem 14k kilometrów i nasilenie ani rodzaj dźwięku się nie zmieniał, i to chyba uśpiło moją czujność.
Wczoraj od rana słyszałem piszczący dźwięk na niskich obrotach, także na luzie, z początku tylko przy otwartych szybach, później narastał. Znikał szybko po chwili jezdzenia na wyższych obrotach. Na początku sądziłem że to pasek wieloklinowy, bo od jakiegoś czasu ślizgał się już na rolkach (miałem wymianiać właśnie), daje mi znać że nasza znajomość definitywnie się kończy.
Do czasu. W nocy, kiedy wracałem do domu zacząłem czuć zapach spalenizny w aucie, chwilę później nagle przestałem słyszeć gwizdanie turbiny. Wyraźna - aczkolwiek nie radykalna - strata mocy, i a wskazówka turbo chętnie - chętniej i szybciej niż zwykle - wspinała się wysoko, ale także normalnie schodziła po odpuszczeniu gazu, na moc nie miało to żadnego wpływu.
Na szczęście do domu miałem dosłownie 200 metrów. Po otwarciu maski przywitała mnie chmura białego dymu, na szczęscie tylko z oleju rozlanego na rozgrzany silnik. Praktycznie cały dół silnika obryzgany olejem.
Parę rzeczy które mogą mieć znaczenie, ale nie muszą:
- Kontrolka check engine się nie włączyła
- Włączyła się za to że aku się nie ładuje, i traciłem momentami wspomaganie kierownicy podczas tego krótkiego powrotu- tu strzelam że pasek wieloklinowy który i tak się już ślizgał po obryzganiu olejem na przyczepności do rolek nie zyskał.
- Dźwięk silnika się zmienił, z początku myślałem że tak to odbieram z powodu tego że nie słyszę turbiny, ale także na niskich obrotach wydawał się inny - głowy nie dam, jak już pisałem - to było 200 metrów takiej jazdy, od tego czasu nawet jej nie odpalam.
Przy moich zdolnościach około-mechanicznych i warunkach, jedyne co byłem w stanie zrobić to ściągnąć przewód dopływu powietrza i pomacać wirnik.
Ciężko mi ocenić ponieważ to pierwszy macany przeze mnie wirnik turbiny w życiu, ale
a) żadnych luzów, ani wzdłuż, ani na boki. Tak zupełnie żadnych. Przy 140k przebiegu (i fabrycznych zatrzaskach na rurach) chyba coś powinno choć trochę być luźne?
b) obraca się relatywnie ciężko, problemu nie ma, ale zakładałem - być może błędnie - że to coś co powinno się bardzo łatwo poruszać, na zasadzie wyłączonego wiatraka gdzie można nadać jakiś ruch, zdecydowanie nie tutaj.
I uprzedzając - tak, nikt na odległość nie powie co jej jest, i tak, mechanik będzie itd. Po prostu muszę do jutra podjąć pewną kosztowną decyzję życiową i nie wiem czy mam z niej rezygnować przewidując wydatek na grubo ponad tysiąc, czy szukać jeszcze innych rozwiązań.
Liczę na Waszą perspektywę