Niestety 17.02.2015 jakiś bandyta wjechał w mieście na skrzyżowaniu na czerwonym świetle w prawy bok mojej AR GT z prędkością jak szacują świadkowie ok 120 km/h.
Jak się domyślacie z auta niewiele zostało. W aucie jechałem z mamą, która jest teraz w szpitalu (ma krwotok podczaszkowy).
Mnie po obserwacji wypisali. (Przy okazji, pół dnia na intensywnej terapii, rzecz niezapomniana. Ale i tak mamy szczęście, że w ogóle żyjemy)
Boli mnie strasznie głowa, mam ograniczoną ruchomość szyi, słyszę pisk w uchu. Byłem badany na bieżąco, robili mi TK, RTG, EKG i td. Objawów neurologicznych brak, ale mam się zgłaszać na obserwację do neurologów. Nie mogę do końca pozbierać myśli.
Co mam zrobić? Zgłaszać się do ubezpieczyciela? Jak dalej załatwiać tą sprawę? Macie jakieś doświadczenia w tej kwestii? Trochę trudno mi pozbierać myśli.
Tak przy okazji: są świadkowie, jeden ma nagrany film, jak bandzior wjeżdża z gazem w podłodze na czerwonym i td...
Zdjęć auta na razie nie mam, nie dałem rady wysiąść z auta sam. Sanitariusze zawinęli mnie w kaftany, w karetce dostałem kroplówki, tlen, etc...
Z tego co wiem auto dostało na wysokości tylnego prawego koła. Które jest teraz w środku bagażnika. A nawet z lewej strony jest karoseria pokrzywiona.
Jeśli któreś z Was, Koledzy i Koleżanki, miało nieprzyjemność być w podobnej sytuacji, to napiszcie co powinienem teraz zrobić. Dzięki.