Cześć wszystkim! Mam na imię Artur, mam 18 lat i od kilku tygodni łącznie z ojcem zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami swojej pierwszej Belli, Alfy Romeo 166.Ogólnie rzecz biorąc, razem z Tatą jesteśmy fanami włoskiej motoryzacji. Pierwszym autem spod włoskiego producenta był Fiat 125p MR76 w wersji eksportowej. Dziadkowie odebrali go jako nowego w kolorze "czerwień burgundzka"(?). Auto dzielnie przetrwało do czasu kiedy zaczął mieć powoli dosyć. Przebieg 175 tysięcy, obowiązkowy remont silnika był już blisko, ale niestety w latach 1995-2000 w moich okolicach ciężko było znaleźć mechanika, który podjął by się tej czynności, nie mówiąc już o trudności znalezienia części. Padła więc decyzja o sprzedaży bandziora. Do dziś mój ojciec żałuje, że go sprzedał, no ale cóż, człowiek mądry po szkodzie.. Po sprzedaży Fiata wpadło troszkę pieniążków, dziadkowie się trochę dorzucili plus wypłata rodziców i się troszkę kaski nazbierało.
Po krótkich rozmyśleniach wybór padł na Uno.
Ktoś polecił, żeby znaleźć wersję z silnikiem 1.4. Takowe zostało znalezione do sprzedania w komisie w Legnicy. Zwykłe, białe 5-cio drzwiowe Uno z przebiegiem 62 tysięcy km. Auto należało do właściciela salonu Fiata w Legnicy i na fakturach i dokumentach był ciekawy dopisek brzmiący "wzmocniony". Do końca nie wiadomo było o co chodzi. Ojciec w pracy jeździł Uno 1.4 tyle, że Van'em i mówił, że nie ma takiego odejścia jak nasz. I tak Uno przez wiele lat wyglądało jak każde inne.. no może nie do końca, bo poziom czystości, jaki osiągał był oślepiający.
Dopiero jakiś czas temu dzięki mnie został zakupiony układ wydechowy firmy MTS i zabrałem auto do znajomego na hamownię. Wynik nas nieźle zaskoczył. "Biały" wypluł 102,7 HP, nie pamiętam ile Nm, ale też trochę tego było.
Tego się chyba nikt nie spodziewał.
Ogólnie auto ma u nas dożywocie.
Od jakiegoś tygodnia na podwórko wróciła moja ulubiona zmora.Od 8-miu lat posiadamy drugie Uno, tyle, że trzydrzwiowe, czerwone i w znacznie gorszym stanie. Szpachla na dachu pęka, wszystko lata w środku, ogólnie taki sobie trupek. Został zakupiony od jakichś buraków, którzy wozili w nim cegły i cement luzem, taka sobie firma OGÓLNO - budowlana.
Rok temu przy przebiegu 189 tysięcy, oczywiście kręconym, gaźnikowy o poj. 1.0 i mocy oszałamiających 45 koni, silnik dał sobie spokój. Rozsadziło zbiornik wyrównawczy płynu chłodniczego i uszczelkę pod głowicą. Temat krótki - trzeba sprzedać. Wtedy powiedziałem, że nie! Nie dam gnojowi zgnić na złomie choćby nie wiem co. Za swoje kieszonkowe postanowiłem skompletować całą elektrykę, silnik 1.4, skrzynię biegów itp. itd. I tak od roku ciągnie się swap silnika w "czerwonym". Co prawda już jeździ i odpala, ale ma problemy z grzaniem się, prawdopodobnie pompa nie daje obiegu. Mam nadzieję, że po zakończeniu egzaminu na prawko auto już będzie na mnie czekać.
Dobra, to co dalej?.. Aha No jak mogłem zapoooomnieć..
Kolejne auto na podwórku to Alfa Romeo 166 z silnikiem 2.0 TS 16V.
Zakup był dosyć ryzykowny. Auto z komisu za baaaardzo małe pieniądze. Na zdjęciach wyglądała na świetną, felgi 18-tki Irmscher'a kolorek morderczy nazwy do teraz nie potrafię do końca wymówić..
Nero Vulcano... no nie pamiętam.. W każdym bądź razie umówiliśmy się z gościem na spotkanie. Po przyjechaniu i ujrzeniu jej linii... Tak sobie pomyślałem: Noooo panzerwageny chowajcie się.. Choć jej stan niezbyt odwzorowywał ten ze zdjęć, bo (co dopiero się później okazało) stała od jesieni, a kupiona została przez nas pod koniec czerwca, to i tak mnie i ojca urzekła. Nie zdradzę Wam ceny, za jaką ją kupiliśmy, bo i tak nie uwierzycie..
Została porządnie umyta 4 razy, wypolerowałem jej lakier, wypryskane zostały plastiki pod maską, nakładki na progi, opony i tak dalej. Teraz samochód zaczyna wyglądać, a lakier, jaki mieni się w słońcu o barwie wiśni, czekolady metalik? Nie wiem, ale wśród krainy wieśwagenów, czyli w jakiej się otaczam, robi niesamowite wrażenie.
![]()
Ogólnie już wiem, że to nie jest w naszej rodzinie ostatnia Alfa Romeo. Zakochałem się w tym aucie, choć trochę boję się jej gabarytów, ostatnio mam na oku zapuszczoną i zarastającą w trawie biedną 166-tkę z silnikiem 3.0 V6. Pewnie niektórzy z Was się natknęli na jej ogłoszenie, brakuje jej sterownika silnika... Gość pozwolił rozkraść takie auto...No ale nic. Jeżeli by wytrzymała do czasu nazbierania przeze mnie pieniążków, z chęcią bym ją przygarnął, ponieważ żal mi jest takich aut, kiedy ukochany samochód Polaka - cebulaka jest zaraz obok czyszczony, pucowany, chuchany.
Sądzę, że to byłoby na tyle, starałem się przedstawić moją osobę z jak najlepszej strony, a myślę, że większość z Was zaśnie w 1/4 tego opowiadanka hah.Opisałbym jeszcze Maluszka "Porsche Killer'a", ale nie chcę już męczyć.
Pozdrawiam ciepło!