Słowem wstępu: Swoją wymarzona GT V6 kupiłem miesiąc temu, miałem dużo szczęścia, bo druga na którą oglądałem, okazała się tą idealną. Auto bardzo zadbane, z polskiego salonu, z dobrze udokumentowaną historią i przed wszystkim z silnikiem po wymianie wszystkich uszczelnień i wytartego wałka rozrządu. Do poprawki zostały pierdoły, typu czujnik parkowania, czy podświetlanie przycisków na kierownicy z jednej strony. Do tego w pięknym Rosso Alfa i już polakierowanymi na czarno środkami lamp.
Jednak nie było mi dane się Nią zbytnio nacieszyć, po 30 dniach i jakichś 1300km oraz 750zł na paliwo, w czwartkową noc, na drogę za zakrętem wybiegło stado jeleni. Jechałem wolniej niż wskazywało na to ograniczenie prędkości. Skończyło się tak, że przód mam rozwalony od jelenia, a tył od Passerati.
Jeszcze nie było wizyty rzeczoznawcy od ubezpieczyciela, ale nawet ja jestem w stanie stwierdzić, że auto nie nadaje się już do uratowania, bo buda zgięła mi się nad głową i ogólnie auto jest kilka cm krótsze z jednej strony, drzwi kierowcy nie pasują do wnęki. Po samym jeleniu auto byłoby jeszcze spokojnie do naprawy. Natomiast po uderzeniu w tył straciło oryginalną geometrię, tylne koła żyją własnym życiem.
Zdjęcia mówią niż tysiąc słów, ale ostrzegam, materiał dla odważnych. Oby były właściciel tych zdjęć nie zobaczył, wystarczy, że jednej osobie już serce pękło.
Tak więc, ktoś pozbawił mnie po miesiącu mojego marzenia, ale zamierzam o nie walczyć. Boję się, że od ubezpieczyciela dostanę mniej niż połowę wartości samochodu, bo według eurotaxu moja Alfa była warta 16,5 tysiąca, a ja dałem z Nią prawie dwa razy tyle. Nie wspominając już o wydatkach po zakupie. Zakładam, że uda mi się co najmniej tyle od ubezpieczyciela z pomocą prawnika odzyskać.
Chciałbym uratować ten samochód, na pewno nie w tej budzie, ale samo serce jest w idealnym stanie i chciałbym je przeszczepić do nowego ciała. Zdaję sobie sprawę, że cała operacja jest nieopłacalna, ale nie o pieniądze tylko tu chodzi. Pokochałem ten samochód z tym silnikiem i nie chcę żadnego innego, a innych V6 w Polsce jak na lekarstwo, tak zadbanej ja ta, na pewno nie znajdę. Szkoda tylko, że nie będzie już miało żadnej wartości kolekcjonerskiej, bo tym też kierowałem się przy zakupie.
Pytam więc, czy da się ten silnik przeszczepić do innej GT z uszkodzonym silnikiem, bez przeróbek komory silnika? Części wszystkie mam, przednie zawieszenie jest całe, z przodu ucierpiała tylko chłodnica i kanały powietrza. We wnętrzu jedyna różnica jaką widziałem względem zwykłej GT to zegary wyskalowane do 300km/h. Jak jest z wiązkami elektrycznymi pasowałyby, czy trzeba wszystkie przenosić?
Szukam kogoś kto wyceniłby taką operację i ewentualnie się jej podjął.