Dwa lata auto jezdzi (silnik boxer 1596 ccm) jak zegarek. Dziś rano kręce rozrusznikiem i nie zaskakuje, nie zapala. Kontrolki OK. Aku kupiony w zimie, żwawo zresztą kręci. Nie ma zapłonu jednak. Podjałem trzy próby. Nic. Poczekałem 5 minut i zastosowałem stary sposób: sprzęgło w podłogę, gaz w podłogę, bieg na luz i kręce 8 sekund rozrusznikiem. Zapalił! Pojechałem. Przez 15 minut działy się dziwne rzeczy: silnik pracował normalnie, obroty normalnie, jechał normalnie. Jednak na światłach, kiedy ruszałem, uwaga teraz, podczas wrzucania jedynki jakby nie podawał paliwa, nie gasł ale cichł, jakby "tracił przytomność") Pomagało mocne, dynamiczne dodanie gazu (silnik powyżej 5 tys.obrotów). Dalej jechał normalnie.
Po kwadransie i chyba pięciu czy szesciu takich historiach zaczął już pracować normalnie, jakby nigdy nic. Wszystko działa OK.
Co za cholera??? Filtr paliwa? Coś z paliwa,. jakies farfocle, przytkały wtryski?