Witam ponownie :-).
Postanowiłem napisać tego posta pod wpływem moich obserwacji zjawiska zwanego padnięty wariator. Na tym (jak i innych forach) napisano już cały stos postów w tym temacie, jednak mój mam nadzieję będzie ciut inny i może się komuś przydać w przyszłości (nie jest to pytanie, a tak jak napisałem w opisie tematu są to moje spostrzeżenia).
No więc do rzeczy :mrgreen: :
Za pierwszym razem, kiedy padł mi wariator słychać było klekotanie na zimno, które później lekko się tłumiło. Następnie zaczęły mi się problemy z obrotami na biegu jałowym (zwłaszcza przy dojeżdżaniu na luzie). Było to tak, że przy schodzeniu z obrotów wskazówka zatrzymywała się na 1100 obrotów na parę sekund po czym nagle spadała do 500 (aż do kołka na obrotomierzu), żeby potem wrócić do 1100, po paru takich rundkach całość się stabilizowała. Gdy obroty były stabilne (900) czuć było, że praca silnika nie jest idealna.
Jako, że generalnie padnięty wariat nie daje poza klekotem żadnych objawów początkowo nie wiązałem jednego z drugim. Czego to ja wtedy nie robiłem - czyściłem przepustnicę i silnik krokowy (tego nawet podmieniałem ze sprawnej Alfy), wymieniłem przepływomierz i sondę lambda i wszystko na nic. W akcie desperacji pojechałem do ASO, gdzie orzekli, że winny jest wariator. Z lekkim uśmieszkiem ironii wyjechałem od nich, ale że klekotanie zaczęło być coraz większe po około miesiącu wymieniłem sukinkota.... I stała się jasność - po paru przejechanych kilometrach (autoadaptacja komputera) obroty zrobiły się stabilne jak skała (oczywiście klekotanie też ustało). Aż do czasu...
Pare miesięcy temu nowy (pozmianowy) wariator zaczął ponownie dawać oznaki zużycia (w postaci klekotania). Pytałem nawet tutaj o możliwe problemy przy długim czasie jeżdzenia, gdy część ta jest uszkodzona. Generalnie postanowiłem to na jakiś czas zlać. Od jakiś dwóch tygodni powoli zaczynają dochodzić dodatkowe objawy - na wolnych obrotach spadają obroty bez powodu, przy równomiernej jeździe przy około 2000 tysiącach obrotów czuć lekkie szarpanie przód-tył, silnik na wolnych obrotach zaczął pracować mniej równo (tak samo jak miałem poprzednio). Co ciekawe przy samym momencie odpalania nie pracuje głośniej niż później (ale to może dlatego, że jest już pozmianowy).
Mogą to być również usterki innych części (przepływka, krokowy itd.) - teoretycznie taka możliwość istnieje, ale jednak ja na tyle znam ten samochód, że jestem niemal pewny, iż wymiana wariata pomoże...
Dla wszystkich na przyszłość jako konkluzję mojego posta powyższy wywód zebrałem w parę punktów:
1. Kończący się wariator nie musi klekotać bardziej przy odpalaniu;
2. Problemy z biegiem jałowym (oraz czasem z okazjonalnym wypadnięciem zapłonu) nie muszą wcale oznaczać standardowych rzeczy (przepływka itd.)- może to być (i często jest) wiarator;
3. Uszkodzony wariator nie pozostaje tak naprawdę obojętny dla silnika. W przypadku, gdy jeszcze działa, zmienia on moment otwarcia zaworów, jednak może to robić źle - wówczas auto nie będzie pracowało równo, komputer będzie głupiał (stąd u mnie były te spadki obrotów). Może to powodować złe spalanie mieszanki, a w efekcie uszkodzenie katalizatora, gniazd zaworowych, dodatkowo taki wariator może wykończyć wałek rozrządu;
4. Rąbnięty wariator nie musi dawać zauważalnego spadku mocy (u mnie nie daje);
I na koniec moja rada:
Jeżeli macie w planach jeździć autem dłużej i akurat macie klekoczącego wariata nie zwlekajcie za długo z wymianą, bo po pewnym (fakt, że długim) czasie może się to na Was zemścić.
Dziękuję za uwagę i przepraszam za przynudzanie - myślę jednak, że moje spostrzeżenia mogą paru z Was oszczędzić tyle nerwów co ja miałem półtorej roku temu.
Pozdrawiam![]()
PS Ja swojego planuje wymienić w przeciągu miesiąca/dwóch.