Witajcie ponownie.
Może tym razem ktoś mnie naprowadzi co robić dalej, bo ja już jestem bliski sprzedaży samochodu za bezcen ;// byle tylko się go pozbyć (za dużo nerwów i kasy mnie kosztuje).
Mam problem z biegiem jałowym, gdy auto się toczy (dotacza do skrzyżowania).
Obroty od czasu do czasu potrafią spaść do 500, czasem zgasnąć - wygląda to tak:
zrzucam na luz, auto jedzie, obroty spadaj do 1200 i tak stoją. W większości przypadków za chwilę zaczynają powoli spadać do 900, ale raz na 5 przypadków powolne opadanie nagle zamienia się w gwałtowny spadek do 500 i niżej obrotów (czasem nawet aż do zgaśnięcia). Jeżeli uda mu się nie zgasnąć to obroty skaczą do 1300 i albo zaczyna się takie falowanie 500-1300, albo już bez problemu łagodnie spadają do 900.
I teraz tak - objaw zaczął występować po wymianie wariatora, ale potem wymieniłem go znowu (dla pewności) i to nie pomogło. Czasem przez 3 dni potrafi być dobrze, żeby nagle ni stąd ni zowąd w połowie drogi zaczyna wariować((.
Co wymieniłem:
- świece
- kable i kapturki na duże świece
- sondę lambda
- przepływomierz
- wariator
- elektromagnes sterujący wariatorem
Na komputerze żadnych błędów oczywiście nie ma, a jednak auto nie jeździ jak powinno.
Pisałem już o tym wiele razy tutaj, ale przed wymianą niektórych części. Co jeszcze można podejrzewać?
Poradźcie co byście zrobili na moim miejscu, bo mi naprawdę brak już cierpliwości (a poza tą usterką auto jeździ jak złotoops: ).