
Napisał
Andrzejsr
Póki co nowa religia faworyzuje cięższe i wyższe wozy. Nigdy nie będzie faworyzować ekologicznych bo raz - na planetę realnie nie wpływają, dwa nie o to chodzi w biznesie żeby podcinać sobie nogi rezygnując z tak potężnej w przypadku motoryzacji i nie tylko potrzeby zakupowej jaka ma miejsce w przypadku suv'ow - zaspokojenia próżności, poczucia wyższości (centymetrami nad ziemią i niższymi autami). W przypadku elektryków dochodzi zaspokojenie potrzeby wyróżniania się , znaczki M, QV, RS itp na nikim już wrażenia nie robią. Wrażenie bycia lepszym bo ratuje planetę i przechodniów robi. "Delikatnie" wsparte dotacjami i przywilejami.
W zasadzie od zawsze w motoryzacji to było siła napedowa - pokazanie się. Poza transportem i poważnymi zastosowaniami jak armia. Nic dziwnego że tych dziedzin jakoś elektryfikacja nie dotyka przepisami. Tych gdzie faktyczną użyteczność a nie ostentacyjne pokazanie się i racjonalizowanie tego nową religia nie dotyczy. A te dymią na potęgę przy poklasku powszechnym dla zwiększania wydatków na zbrojenia czyli na zwiększanie emisji bo te myśliwce, rozpoznanie, czołgi, wielotonowe wozy opancerzone itd trochę mało ekologiczne są. Odbudowywanie po wojnie też raczej nie neutralne środowiskowo. Ale co tam. Jakieś pikuś znaczące samochodziki uczyńmy winnymi wszelkiego zła. Ciemny lud uwierzy . No bo musi w coś wierzyć.