Witajcie
Mam taką rozkminę i tzw "mieszane uczucia" a temat nie jest "łatwy". Z góry bardzo dziękuję wszystkim, którzy poświęcą kilak cennych chwil na przeczytanie o mojej sytuacji.
Jadąc autem, skręcając kierownicę w lewo (tak 10-45st) i jeśli auto wjedzie w jakąś dziurę/uskok/torowisko na kierownicy czuć bardzo mocne wibracje, jakby przyczepił z 5 telefonów do wieńca kierownicy. Ma się wrażenie, że odcina wspomaganie dosłownie na chwileczkę, ale to może być tylko efekt zaskoczenia wibracjami i "popuszczeniem kierownicy", nie jest to coś co za każdym razem występuje - Panowie z ASO mi wierzą na słowo. Tak jakby silniczek wspomagania zacinał się w jednej pozycji i próbował się dokręcić. Auto w Lutym pojechało na lawecie, stwierdzono błędy układu wspomagania/kierowniczego. Skasowano błędy, przeprowadzono kalibrację, sprawdzono zawieszenie i ogumienie, Panowie w ASO na prawdę się starali i kazali wrócić jak tylko temat się pojawi. Był spokój przez 3 tygodnie, potem auto dużo stało przez wirusa. Po ponownym rozruszaniu auta, pojawiło się to samo, trwa trochę dłużej i pasażer z przodu czuje to w nogach - niesie się po przedniej części budy.
Auto odjechało na lawecie kolejny raz, Panowie z ASO ponownie przetrzepali auto łącznie z geometrią, oponami i zawieszeniem. Niestety nic nie widać z uszkodzeń mechanicznych. W dniu planowanego odbioru auta ASO otrzymało z Centrali informację, że Ci zdają sobie sprawę problemu i opis objawów idealnie pasuje do mojego przypadku. Niestety procedury naprawczej nie ma. Pan z ASO był bardzo miły i jedyne co może zalecić to trzymać kierownicę mocniej i czekać na wieści. Na pierwszy rzut oka/ucha jest to tak absurdalna sytuacja, że aż mnie zaskoczyła. Powiedziano mi, że mam jeździć autem z rodziną, w którym z ukł. kierowniczym jest coś nie tak i być może jest szansa na to, że zablokuje Ci kierownicę w czasie jazdy. Nie trzeba mieć bujnej wyobraźni gdzie blokuje mi kierownicę w momencie mijania przystanku z dziećmi. To ja pójdę siedzieć i nikt mnie nie wybroni, bo AR kazała jeździć, bo to ja jestem kierowcą i powinienem nie ruszać auta.
Mi te wibracje nie przeszkadzają, przyjmuję to jako "cechę produktu", auto nie jest moje, więc podchodzę do tego na spokojnie, ale z drugiej strony "a jak zablokuje Ci kierownicę" a na pokładzie rodzina/pies a na drodze inne rodziny. To uczucie odbiera mi całą przyjemność z prowadzenia i zasiało ziarno niepewności. Dodatkowo ze względów zdrowotnych, można przyjąć, że nie mam do końca dłoni sprawnych i nagłe wyłączenie wspomagania i konieczność dokręcenia na siłe dla mnie jest niemożliwe. Zresztą nawet sprawna osoba, zaskoczona taką sytuacją, nie poradzi sobie.
Nie mam tu absolutnie pretensji do ASO, bo bardzo miło mnie traktują i trzepią auto porządnie, Pan jak mi mówił, że mam trzymać mocniej kierownicę to słychać było, że zdaję sobie sprawę, że można takiej informacji nie przyjąć miło. Zdaję sobie sprawę, że Włosi maja takie podejście i nie mam prawa wyżywać się na ASO, bo nie są nic absolutnie winni.
Moje pytanie brzmi - co robić. Z małżonką wymyśliliśmy, żeby pisać do LP aby, do momentu wprowadzenia procedury naprawczej, podstawili nam auto zastępcze. Na odstąpienie od umowy czy wymianę auta nie mam co liczyć, choć z drugiej strony - jest to cholera awaria najważniejszego układu w aucie. Zdaję sobie sprawę, że Mercedes, Audi i BMW mają wywalone na klientów zostawiających 750 koła na auta, które co chwila nie są zdolne do jazdy.
Sytuacja jest niefajna. Możecie coś podpowiedzieć? Ja mogę poczekać na procedurę naprawczą z autem zastępczym, ale z drugiej strony nie po to wybrałem Stelvio i płacę ratę, żeby jeździć, z całym szacunkiem, Nissan Qashqai'em czy innym Oplem Insignią.
Pozdrawiam Kuba