Napisał
Anderson
Myślę, że towarzystwo nie przewidziało, że przejmowanie Chryslera zajmie im pięć lat. Pochłonęło to czas i środki, daleko więcej niż oczekiwano. Stąd konieczność trudnych decyzji, takich jak praktycznie uśmiercenie Lancii i odwlekanie nowych modeli Alfy. Rynek samochodowy jest bardzo upakowany i niesamowicie konkurencyjny, nie wybacza paroletniej nieobecności. Wyczuwał to VAG, który kilkakrotnie sygnalizował, że przejmie Alfę. Sądzę, że niewiele do tego brakowało.
Pomysł powrotu na rynek od razu do klasy premium był ambitny i ciekawy, jednak wykonano go "na raty" z dużym poślizgiem. Wewnątrz FCA musiały być też spore różnice co do oczekiwań. Pamiętacie może, jak jakiś czas temu Marchionne ogłosił, że celem Alfy jest sprzedaż pół miliona aut rocznie, a zaraz potem Wester powiedział, że chcą sprzedawać czterysta tysięcy. Dwadzieścia procent to spora różnica. To ma wpływ na wynik finansowy.
Dlatego nie można było dłużej czekać i wypchnięto Giulię w 2015, wiedzą doskonale, że przez rok auta kupić się nie da. Był to sygnał dla rynku, żyjemy, będziemy. Jednak przez cały rok nie uporano się z zaprezentowaniem od razu albo bardzo szybko całej gamy silnikowej.
Dla odbiorców był to sygnał, że firma sobie nie radzi, nie nadąża, ma problemy. To wpływa dziś na sprzedaż. Oczywiście, w jakiś sposób jest ona rosnąca, bo pojawiają się nowe opcje, modele silnikowe. To poszerza gamę, daje większy wybór, co napędza klientów.
Ale po prawie pięciu latach oczekiwania na to auto (ostatnia 159 zjechała z linii produkcyjnej w bodaj 28.10.2011) widać jasno, że rynek nie znosi próżni.
Dlatego tak ciężko na niego wrócić.
Podtrzymam tezę, że to nie Giulia ale Stelvio może uratować markę, z uwagi na boom na suvy, który wciąż się utrzymuje. Nie wyobrażam sobie, aby sedan klasy premium mógł mieć jakąś wybitnie wysoką sprzedaż.
No i marketing: cały czas jest to dramat. Pamiętam, jak we wrześniu byłem w salonie dealera, który wręczył mi czarno-białe ksero oferty Giulii. Jak klient ma wydać sto pięćdziesiąt tysięcy albo więcej na samochód i coś takiego zobaczy, nie nabierze zaufania.
Niestety. Mnie tutaj koledzy niewybrednie, czasem chamsko, atakują ale to dlatego, że oni patrzą na markę jak wyznawcy, a ja staram się rozumieć i analizować sytuację. Wnioski na razie nie są wesołe.
- - - Updated - - -
Tutaj masz rację, poczekajmy. Chciałbym się oczywiście mylić.