Witam, mam pewien dziwny problem, z którym nie mogę sobie poradzić. Otóż jakieś 2 miesiące temu padł mi akumulator. Tester wykazał, że aku się już do niczego nie nadaje, więc kupiłem nowy. Jeździłem od tej pory bez problemu, wszystko było OK. Tydzień temu wybierając się na wycieczkę odpaliłem rano samochód, podjechałem jakieś 5km na stację, zatankowałem i już nie zapaliłem. Po przekreceniu stacyjki na pierwszą pozycję wszystko było ok, natomiast przy ponownym przekreceniu kluczyka wszystko umarło. Wskazówki zostały na swoich miejscach, za drugim razem na pierwszej pozycji nie uruchomiło się nic. Próbowałem rozłączyć kleme na kilka minut, ale nic to nie dało, auto nie zmartwychwstalo. Zadzwoniłem po pomoc drogową z zamiarem holowania samochodu, ale spróbowaliśmy jeszcze odpalić z kabli i o dziwo odpaliło, a ladowanie aku było w normie. Pożegnałem się więc z laweta, samochodem przejechalem od tego czasu 20km i zostawiłem. Przez tydzień siedział nieruszany, dziś próbując odpalic o dziwo ruszył na dotyk, więc nic prądu nie kradnie.
Pytanie więc - co może spowodować nagle rozładowanie nowego akumulatora kompletnie do zera? Gdzie i czego mam szukać?