-
Jazda bez oleju...
Witam wszystkich. Piszę dzisiaj z dosyć nietypowym problemem i chciałbym się dopytać czy może ktoś z was miał podobną historię i może mi coś doradzić. Otóż byłem dzisiaj wymienić olej w mojej belli 2,0 jtdm. Używam Liqui Moly 5W30, zalane zgodnie z instrukcją 4,9 litra, może nieco mniej (ciepły silnik). Niestety nieogarnięty mechanik źle dokręcił filtr oleju (podwinął uszczelkę), a po skończonej robocie nie sprawdził czy nic nie cieknie. Zdążyłem przejechać jakieś 1,5 kilometra zanim komputer zaczął krzyczeć o niskim ciśnieniu oleju i kazał zgasić silnik. Stanąłem, dolałem trochę z tego co mi zostało w bańce i ruszyłem dalej. Przejechałem może 500 metrów i znowu musiałem stanąć bo kontrolka wyła na całego. Wtedy zadzwoniłem do warsztatu, gdzie mechanik stwierdził, że widział jak coś cieknie kiedy odjeżdżałem i żebym jak najszybciej wracał... Dolałem do silnika całą resztę oleju jaką miałem (łącznie po wyjechaniu z warsztatu sam dolałem trochę ponad litr) i wróciłem do warsztatu - około 2 kilometry drogi. Po drodze kilkaset metrów spokoju, a później do samego końca kontrolka nieustannie pikała. Na miejscu po prawidłowym założeniu nowego filtra oleju, żeby uzupełnić olej do odpowiedniego poziomu konieczne było dolanie jeszcze trzech litrów. Nie wiem ile oleju wyciekło kiedy mechanik ponownie wymieniał filtr, ale zakładając że niewiele, to by oznaczało, że kiedy wróciłem do warsztatu miałem pod maską jakieś 1,8 litra oleju, przy wymaganych 4,9 litra.
Moje pytanie - czy z waszego doświadczenia po takiej historii silnik mógł ulec uszkodzeniu? Pierwsze półtora kilometra nawet kontrolka była spokojna, więc zakładam, że do tego momentu raczej nic się nie stało. Wtedy trochę dolałem ale po kilkuset metrach znowu kontrolka się uaktywniła. Łącznie przejechałem z felernym filtrem około 4,5km, przy czym na starcie miałem odpowiedni poziom oleju, a w połowie tej wycieczki dolałem do silnika około 1 - 1,5 litra. Z moich wyliczeń wynika, że w ciągu całej 4,5 kilometrowej trasy zgubiłem jakieś 4 litry oleju.
Dodam jeszcze, że po powrocie do warsztatu i naprawieniu usterki przejechałem moją alfą dzisiaj około 40 kilometrów i nie zauważyłem niepokojących oznak. Na desce rozdzielczej nic się nie świeci, silnik ma odpowiednią moc i na moje ucho pracuje tak, jak zawsze. Boję się jednak, że za jakiś czas coś może wyjść... Byłbym wdzięczny za wszelkie możliwe porady.
-
Równy rok temu miałem przykrą niespodziankę po pracach mechanika. Zostawił on tak zgięty przewód powrotu oleju z chłodnicy, że po pół roku zrobiła się dziura.
Podczas powrotu do domu pojechałem jeszcze na obwodnice wypalić DPF-a i podczas wypalania (większych obrotów silnika, domyślam się po tym, że na następny dzień ścierałem z tylnej szyby olej :) ) musiała powstać dziura, komputer w ogóle mnie o tym nie poinformował, żadnej kontrolki o silniku czy oleju.
Spokojnie wysiadając z auta w garażu zauważyłem strugę oleju ciągnącego sie za autem, na bagnecie olej był na samym dole a po włożeniu kluczyka do stacyjki komputer wył o niskim stanie oleju.
Przewód naprawiłem autem śmigam od roku zrobiłem niecałe 10k km i żadnych niepokojących oznak, ostatnio wywaliłem DPF-a i gdyby coś było nie tak to wydaje mi się, że silnik by dymił a z wydechu nie ma żadnego dymu aż mnie to przeraża bo wszyscy pisali o większym zadymieniu a u mnie nic.
-
Nie tak dawno znajomy miał identyczną sytuację w 2.0 TDI. Ogólnie brakowało 2.5 litra oleju. Po wymianie oringu i uzupełnieniu poziomu nic się z silnikiem nie dzieje.
-
W Twin Sparku 1.8 zatkana odma spowodowała wywalenie uszczelniaczy na wałku rozrządu, lampka Alladyna zapaliła mi się w Barwinku, 90 kilometrów od domu. Dojechałem dolewając oleju co jakiś czas, z silnikiem nic złego się nie stało - kilka tygodni później poprosiłem mechanika o sprawdzenie panewek - na tyle, na ile się dało - i były OK.