-
Alfisti - jacy kierowcy?
Wiekszość alfistów to pasjonaci, maniacy, a nawet Alfaholicy!
Ile osób tyle temperamentów i poglądów na motoryzację.
Na forum mamy temat kills, są też tematy o tym jak zazwyczaj inni użytkownicy dróg nas wkurzają z różnych powodów.
Mnie interesuje natomiast za jakich kierowców uważamy się sami, oraz co robimy - o ile dostrzegamy w sobie taka potrzebę - aby być lepszymi, sprawniejszymi, bezpieczniejszymi czy szybszymi kierowcami?
Jakie macie doświadczenia z zakresu poprawiania swoich umiejetności - i nie chodzi mi o kursy redukujące ilość punktów :)
Mam na myśli doświadczenia zarówno w zakresie jazdy bezpiecznej, jak i sportowej.
Gdzie w Waszych okolicach są godne polecenia szkoły/akademie i miejsca/tory do zdobywania takich doświadczeń?
Domyślam się, że w Warszawie, Poznaniu czy Wrocławiu jest z tym łatwiej, ale co z resztą kraju?
Co Wy na to?
-
Ja w zasadzie nie potrafię jeździć, jeśli mam być szczery...
-
Jak narazie to u mnie zachodnipomorskim nie słyszałem o żadnej :)
Ale nie wykluczone, że coś takiego działa. Prawdę mówiąc, to nie szukałem specjalnie.
Idea ciekawa, spróbowałbym swoich sił na jakimś torze z "przeszkodami" ;)
-
ja jedynie widziałem program na TVN TURBO " WYDAJE CI SIĘ ŻE UMIESZ JEZDZIĆ " prowadzony przez Kajetana Kajetanowicza.
I sam też chetnie bym sprawdził jakim jestem kierowcą , ale tak żeby gdzies w pobliżu to nic nie slyszałem o tym.
-
we Wrocku na rakietowej są organizowane kursy doszkalające, w którym kiedyś wezmę udział ;) sam o sobie nie mówię aczkolwiek kiedyś jeździłem bardziej przepisowo a w obecnej chwili mniej na to zwracam uwagę jak i staje się agresywny...wstyd przyznać
-
Jakim jestem kierowcą? Sam siebie nie umiem ocenić, jakoś tam pyrkam po ulicach, muszę tylko przyzanć, że łatwo sie daję wyprowadzić z równowagi.
Do szbkiego przemieszczania mam moto, więc latam na tor kartingowy do Radomia, fajna miejscówka, ale dla puszek za mała.
-
U mnie w okolicy nie ma kompletnie nic co wspiera doskonalenie umiejętności za kółkiem, a w zimę 5 minut ślizgania na parkingu i już przyjeżdżają te pajace w niebieskim.
Niektórzy znajomi mówią, że mimo mojej dosyć szybkiej jazdy nie boją się ze mną jeździć ale ja osobiście uważam się za kiepskiego kierowcę bo jestem zbyt nerwowy :)
-
W Poznaniu jest gdzie potrenować (Tor Poznań lub Bednary), 147 byłem 2 razy na doszkalaniu, ale nowej Niuni chwilowo trochę mi szkoda... Jeśli jednak będzie dobry śnieg, to będzie trzeba kwestię przemyśleć.
-
Kiedyś byłem lepszym kierowcą, bo więcej jeździłem. Teraz staram się być rozsądny i spokojny. Jeżdzę tak, że ewentualnych mandatów się nie boję. Nie raz wyprzedza mnie autobus czy dostawczak w terenie zabudowanym na podwójnej ciągłej, na skrzyżowaniu i przed przejściem dla pieszych. Dlaczego? Bo śmiem być "zawalidrogą" i jechać w zabudowanym niecałe 70km/h.
Co do jazdy sportowej, to sprawdzam się w kartingu :) Jestem w czołówce naszej małej, warszawskiej grupy :cool:
-
Dziękuję za dotychczasowe wpisy i proszę o kolejne.
Najtrudniej być samokrytycznym lub dostrzegać własne słabości, a jeśli nawet jest się ich świadomym - to ich nie ignorować.
Łatwo też szukamy usprawiedliwień dla swoich (różnych) słabości, czesto zasłaniajac się czynami innych ("bo on to i to..."). Droga - zwłaszcza w Polsce - to wg. mnie złe miejsce do przykrywania własnych kompleksów, co jest częstym widokiem.
Brakuje nam miejsc (poza najwiekszymi miastami) do bezpiecznego, profesjonalnego doskonalenia umiejętności prowadzenia.
Nie uważam siebie za bardzo dobrego kierowcę. Staram się być świadomym kierowcą, ale zbyt często złe emocje biorą górę, i zaczyna się udowadnianie - może w pierwszej chwili pociagające i niestety odruchowe, ale potem przychodzi refleksja, czy zawsze mam odpowiadać na błędy lub prowokacje innych użytkowników dróg agresją lub niezdrową ambicją... warto? W czym będę lepszy? Grzeczność na drodze to przecież nie słabość... w Polsce wręcz przeciwnie.
Czytam właśnie książkę Paula Ripleya <Superkierowca> , stąd te przemyślenia - czasami proste, oczywiste sprawy wymagaja ponownego przemyślenia.
Wiem, że obecnie wiele alf jest w przypadkowych rękach - nie zawsze dobrych - kierowców. Oni również tworzą nasz wizerunek. Dodałem ten temat bo uważam, że skoro przynajmniej część z nas uznaje prowadzenie alfy nie tylko za oczywistą przyjemność, ale i pewnego rodzaju wyróżnienie, to powinniśmy odpłacić uznawanemu przez siebie dziedzictwu AR staraniem o bycie dobrymi kierowcami - zarówno na drogach publicznych (wszyscy), jak i na torach (część z nas).
Pozdrawiam.