-
To widzę że nie tylko ja mam rozwaloną maglownicę (najprawdopodobniej nasza zima).
Co do tematu to wczoraj po deszczach zobaczyłem że w nogach pasażera kałużę. Po pracy chciałem zobaczyć skąd się to wlało i przy próbach wyciągnięcia wykładziny w tym miejscu, aby sprawdzić czy przemokło urwałem coś od ogrzewania (jakiś duży rezystor który najprawdopodobniej ma za zadanie dogrzewać powietrze). Nie dość że nie znalazłem powodu powodzi w aucie to jeszcze muszę odkręcić resztę tego co nie co nie zdołało się urwać i skleić (plastik) :(.
-
Ja też miałam podobny problem, co prawda nie kałużę, ale mokry dywanik w miejscu pasażera. Okazało się, że brakuje jakieś zaślepki i woda przy przejeżdżaniu przez kałuże przedostaje się do środka. Wystarczyło wjechać na kanał i zaslepić, ale czym to musiałabym podpytać męża:)
Chyba, ze u Ciebie jest inny powód tego przeciekania.
Pozdrawiam!
-
Jeśli możesz to zapytaj męża na pewno taka informacja się przyda :D.
Samochód stał całą niedzielę w deszczu. Z tego co zauważyłem to przed nogami pasażera właśnie jest kwadratowy otwór wypchany gumową zaślepką chyba z gąbką z drugiej strony (mokra). Patrząc od strony silnika zastanawia mnie że wylot z gumowego węża odchodzącego z podszybia (najprawdopodobniej odprowadzenie wody z podszybia) kończy się bardzo blisko tej dziury do kabiny (0niestety pewny nie jestem bo tam nawet rękę bardzo ciężko wsadzić) i myślę że to stąd się przedostało :(. Cieszy mnie jedynie fakt że wykładzina jest nie przemakalna (z drugiej strony jest gumowa) i woda stała na niej a nie wsiąkała i zalewała wygłuszenie.
-
U mnie było trochę inaczej - woda wpadała do auta w czasie jazdy przez kałuże, nie podczas postoju. Wystarczyło trochę kleju, silikonu i plastikowa zaslepka a na to wszystko folia. Jeśli podejrzewasz wężyk odprowadzający wodę z podszybia mąż sugeruje przedłużenie tego wężyka i uszczelnienie koreczka. Ale miejsc przecieku może być dużo (m.in.podszybie, kanał wentylacyjny, po wiązce przewodów z komory silnika)
Ja też mam już dość tego deszczu!
-
Wczoraj wymieniając filtry kabinowe 156 po FL połamałem ten plastik trzymający filtry... jak narazie wszystko sie trzyma ale jakby ktoś miał na zbyciu to chętnie odkupię.
-
złapałem kamień w szybę czołową
oj, będzie bolało :(
-
Pokrzywiłem felgi i miałem (mam) bicie na kierownicy, ledwo co dały się wyważyć, ale i tak będzie trzeba jest prostować. Szlak mnie już trafia z tymi polskimi drogami.
A wiedzcie, że staram się każda omijać, ale się nie da :mad:
-
W czasie przykręcania turbiny ukręciłem gwint z wężyka od oleju i teraz robię kropki co kilka metrów oraz nie działa mi pompa hamulcowa (hamowanie jak maluchem)
-
Nie miałem jednej śruby od daszku przeciwsłonecznego od strony pasażera, a odkręcałem boczki i ostała mi się jedna śruba od głośników, bo cośtam na odwrót wkręciłem, to myślę wezmę tę i się przykręci, tak mi się dobrze grzechotką kręciło, że prawie zrobiłem dziurę w dachu... lakier był pękł : |
-
Dziś udało mi sie popełnić następujące grzechy:
1. Chciałem wymienić żarówki w oświetleniu tablicy, nie wiedziałem jak wymontować oprawki lampek więc kombinowałem.
Przekombinowałem i połamałem jedną oprawkę, na szczęście jest poxipol :)
2. Spaliły mi się obydwa klaksony, chcąc zamontować nowy w tym samym miejscu próbowałem odkręcić ramię na którym były zamocowane i urwałem je całe. Nowy klakson jest teraz zamocowany bezpośrednio przed atrapa chłodnicy. Dobrze go słychać :D