Napisał
Krzyk
Ad. Kolega, który chciał dyskutować ze mną o mocach przyłączeniowych ładowarek typu super charger - uźyłem wtedy porównania do budynku mieszkalnego wielorodzinnego. Nawet nie sprawdziłeś, czy mam rację, napisałeś jedynie, że coś Ci się wydaje... Otóż źle Ci się wtedy wydawało. Sprawdź moc przyłączeniową pojedyńczego mieszkania. Potem sobie wyobraź blok z np.40 mieszkaniami. A potem niech będzie przewidziane, że będzie tam do 10 samochodów elektrycznych, ktòre trzeba ładować. Sumaryczna moc przyłączeniowa robi się wyższao o conajmniej 1/3. A to tylko ładowanie z 220 volt. Dodaj do tego fakt, że blok taki będzie istniał za lat 20. A wtedy może tam być ( oby nie ) 100% samochodów elektrycznych. Nie ma szans na ich naładowanie. To raz. Zaś już teraz zwraca się uwagę na fakt, że gdyby te auta stały w garażu podziemnym, to trzebaby tam zorganizować lokalną jednostkę straży pożarnej - to dwa. Mieszkańcy mogą oczywiście nie parkować w podziemnym garażu. Ale oni do cholery po to kupili te garaże, a przed blokiem parkingi zwykle są zbyt małe.
Auta elektryczne wygenerowały mnóstwo problemów. Nie ma sposobu na zgranie ich istniejacą infrastrukturą. I nie chodzi tu tylko i brak ładowarek, ale też o przepisy pożarowe ( już bardzo rygorystyczne a niewystarczające ), istniejące sieci ( niewystarczające ), sposoby funkcjonowania społeczeństw ( mówienie, że skoro elektryk się sprawdza u mnie to innych też zmusimy to zwykły egocentryzm ).
Dobrze, że coraz wiecej producentów to widzi. Jeszcze lepiej, że rządy też to widzą. A ekologom na pohybel.