Tomek zajmuje się sprawami warsztatu sprawy komisu to Michał :)
Printable View
Dość późno odpiszę, bo dopiero dzisiaj zauważyłem te uwagi..
Dzień dobry ;)
Historia wymaga małego sprostowania, być może rzuci to inne światło na wydarzenia, które miały miejsce.
"Sporny" samochód to była 159-ka 1.9 16V q-tronic, z 2007 roku, z relingami, alfatexem, ksenonami, nawigacją oryginalną, 17" alufelgami, w całkowicie oryginalnej powłoce lakierniczej, z udokumentowanym przebiegiem, za szokujące 29 tysięcy złotych.
Pojazd był zarezerwowany ZE ZDJĘĆ. Nikt nie życzył sobie żadnego przeglądu auta przed dokonaniem wpłaty zadatku, samochód miał być wzięty tak jak stoi na placu. Jeśli auto ma przebieg bliski 200.000 km, oraz wiek c.a. 9 lat, to można by się spodziewać, że coś tam do zrobienia będzie - mało który współczesny wóz osiąga taki przebieg, nie wymagając po nim zadnej, ale to żadnej ingerencji mechanicznej. Sprawa rozbiła się o pewne domniemania, które dla mnie są trochę dziwne, no ale jeśli klient się uprze...
Sprawa pierwsza - zagięta belka dolna (tzw. "wózek" lub "sanki") - ewidentnie zagięta od przeciągnięcia nią po krawężniku tudzież innej twardej przeszkodzie. Jest to element wymienialny (przykręcany do podwozia). Niestety w nisko zawieszonej Alfie 159 obtarcia lub przygięcia tej części nie są rzadkością - jest to po prostu jeden z najniżej usytuowanych elementów podwozia.
Sprawa druga - wycieki z silnika i skrzyni - dokładnie z łączenia silnika ze skrzynią - rzecz raczej normalna po dwustu tysiącach kilometrów, do usunięcia za kilkaset złotych.
Sprawa trzecia - i najważniejsza - rzekome dziwne spasowanie drzwi i ciężkie ich domykanie się - faktem było, iż w tej konkretnej Alfie drzwi pasażera miały MINIMALNIE za mały odstęp od przedniego błotnika i przy otwieraniu ocierały rantem o błotnik. Zero śladów malowania tych dwóch elementów, zero śladów jakiegoś gmerania przy ustawieniu błotnika lub drzwi. Na normalnych zdjęciach (bez zadnych zbliżeń) - odpysku lakieru nie da się w żaden sposób dojrzeć, tak więc nawet jak je tutaj opublikuję - niczego nikt tam nie wypatrzy. Dla mnie temat był prosty - skoro nikt elementów nie malował i nie ma śladów odkręcania śrub mocujących drzwi i błotnik - to auto wyjechało z taką wadą fabryczną. Ale wspomniałem o domniemaniach - kumulacja wgniecionej belki + otartych drzwi stworzyła wizję niesamowicie skrzywionego nadwozia właśnie ze względu na zagiętą belkę zawieszenia... I dlatego drzwi ocierają o błotnik. I tutaj nic się już nie dało zrobić - jeśli ktoś będzie tkwił w przekonaniu, ze nadwozie samochodu jest "przekoszone" - to nikt mu nie wmówi, że jest inaczej.
Oczywiście mógłbym domniemywać, że sprawa się dodatkowo o tyle skomplikowała, że Alfa 147, którą ów człowiek przyjechał do nas, miała zostać sprzedana wcześniej i pieniądze z jej sprzedaży przeznaczone były m.in. na zakup następcy (159) - tyle, że klient z transakcji się wycofał, a my nie byliśmy w stanie zaproponować za to auto tyle, ile oczekiwał sprzedający (i pojawiła się nagle parotysięczna "luka finansowa"). Ale tego nie będę rozstrząsał...
Klient na zakup pojazdu się nie zdecydował - przeważyło jego własne przekonanie o uszkodzeniu nadwozia (ale jak trzeba to każdy znajdzie sobie jakiś powód by auta nie kupić) - tak więc do transakcji nie doszło. I umowa, która została spisana, była umową zadatkową, nie zaliczkową - tak więc spokojnie mogliśmy zatrzymać zadatek zgodnie z obowiązującym prawem - jednakże aby nie komplikować nikomu sytuacji, nic takiego nie zostało zrobione (to takie info dla bociana, w temacie dopracowania zagadnień prawnych ;) )
I tyle w temacie tego konkretnego auta.
Odnosząc się do wpisu dot. podnoszenia cen usług telefonicznie wcześniej ustalanych - jeśli w trakcie prac z samochodem okaże się, że przydałoby się coś zrobić ponad określony zakres prac - informujemy o tym klienta telefonicznie i ma możliwość podjęcia decyzji, czy zostajemy przy ustalonym zakresie prac, czy wykonujemy dodatkowe czynności serwisowe. Dla mnie jest to najzwyklejsza w świecie sprawa, że mechanik powinien poinformować klienta o niesprawności pojazdu, jeśli dokonuje jego naprawy i coś "rzuci się w oczy". Nikt nikogo nie stawia przed taką sytuacją, że naprawa kosztować miała 2200 PLN, a gdy przychodzi do płacenia, to jest 4000 PLN do położenia na stole.