..no napewno grzecznie odda mi kazdego pensa !
Printable View
Nie chcesz nikogo okłamywać a sam przyznajesz, że postawiona diagnoza zgoła odbiega od tego, o czym zapewniał poprzedni sprzedawca.
Szkoda słów!
Mam nadzieję, że w ogóle nie sprzedasz tego auta, umyślnie zresztą wprowadzając kogoś w błąd!
Swoją drogą ciężko będzie znaleźć drugiego takiego naiwnego, który uwierzy bez dokładnego sprawdzenia, że naprawa to kwestia inwestycji paru funtów w kawałek gumki :no:
Człowiek uczy się na błędach, a każda lekcja w życiu kosztuje!
P.S. Sam mieszkam zagranicą i jak słyszę o takich wałkarzach - kombinatorach, to aż wstyd się czasem przyznać, że jestem Polakiem!
Przepraszam za propozycję - bo nie o to pytałeś.
Ja kupiłbym dobry silnik za 2000 do 2500zł + 500 do 700 zł za przełożenie
i auto śmiga że hej.
Wydaje mi się, że jest to najlepsze rozwiązanie.
Innej propozycji nie mam.
w anglii jest takie cos jak Citizens Advice Bureau jest za darmo i kazdy moze tam pojsc i ci doradza co zrobic nawet sprawe do sadu mozesz dac.
Myslalem już o naprawie , lub wymianie silnika , lecz na ta chwile nie mogę pozwolić sobie na takie koszta. Silnik z drugiej ręki 1100f z wymiana , nowy 1800f. Naprawa ok 1000f. Trochę drozej jak w PL. Chyba ze komuś zalega silnik 2.0 w piwnicy za 3000 PLN.? Thx
---------- Post dodany o godzinie 06:43 ---------- Poprzedzający go post został napisany o godzinie 06:28 ----------
Jedna z madrzejszych wypowiedzi, dzięki dziś zadzwonie i zapytam. Thx
napisze to tak, pół roku temu kupiłem Alfke 156 2,4 JTD 1998r, i miało być wszystko ok, dodam ze to mój pierwszy własny samochód i przy kupnie nie grzeszyłem wiedzą, bo szczerze mówiąc myślałem sobie że przecierz ja nikomu gówna bym nie wcisnął bo byłoby mi wstyd, a co do ludzi to też należy uwierzyć w Polaków i troche zaufać, no i zaufanie kosztowało mnie 10 500 zł za samochód już włożyłem do niego ok 2 000 zł a jeszcze musze wsadzić ok 5 000 czyli reasumując za 17 500 miałbym Alfkę 2001r a nie 1998r ale stwierdziłem że doprowadze tą Belle do porządku i bede nią jeździł jak długo sie da, a żeby sprzedać bo trzeba coś w niej zrobić to nawet przez myśl mi nie przeszło, bo niechciałbym żeby ktoś myślał o mnie (i o Polakach również) to co ja teraz myśle o tym gościu który zafundował mi samochód z roku 1998 za 17 500 zł. Wstydź sie kolego zakładając post z takim pytaniem. Po prostu Żal
Jedną pozytywną rzecz z tej całej dyskusji dostrzegam - nie ufać sprzedającym nawet jak mówią że tą "drobną usterkę" to da się za stówę usunąć, a samochód ma mały przebieg bo jeździł nim dziadek do kościoła, a że nie był za bardzo wierzący to jeździł rzadko! :P
Kilka osób co tu zajrzy prawdopodobnie wyciągnie darmową naukę.
Osobiście się nie naciąłem ale jak na to dziś patrzę to auto sprawdziłem nie dość dokładnie, za to sprzedający był ok.