-
4 lata temu kupiłem Astrę dla zony od zaufanego polskiego komisanta. Autko miało 5 lat, wyglądało jak nowe i z dokumentów jasno wynikało, że Opel miał tylko jednego właściciela. po sprowadzeniu do Polski wyszło kilka drobnych niedomagań, ale kto by się tym przejmował. Emocje z sercem wzięły górę na rozsądkiem i po kilku miesiącach padł silnik Diesel, który po dzień dzisiejszy wala się w garażu. A miał przejechane tylko niecałe 100 tys. Mechanik, który rozbierał auto oszacował przebieg na co najmniej 400 tys.
Ale za to mój kolega kupił od osoby prywatnej Audi b4 1,6 benzyna w stanie naprawdę bardzo dobrym i cieszy się nim do dziś.
-
Ja swoja GT sciągnąłem sam dla siebie. auto stało w salonie peugeota pod Padeborn-em w Niemczech. 1wszy właściciel zostawił ją w rozliczeniu za nowego peugeota, także ja jestem 2gim właścicielem od nowości. z tego co słyszałem od mechaników to zdarza się, że Polacy robią niezłe "myki" na autkach. ściągaja z Niemiec rozbite, naprawiają w Polsce i targają spowrotem do Niemiec. tam samochody prawie pewne (no bo przecież od Niemca ) trafiają do Polski :) także nie ma reguły. trzeba porządnie obejrzeć, odpalić, przejechać się i ewentualnie kupić.
-
Ja sprowadziłem dla siebie Alfę GT, właśnie z Niemiec. Kupiłem ją u dilera Alfa Romeo w miejscowości Rastatt. Facet wzbudza zaufanie (dobry handlarz ;-) ), jest konkretny, samochód bez brakujących elementów (jak na przykład zestaw naprawczy, trójkąt), do tego roczna gwarancja, wymiana paska rozrządu, filtrów, dwa komplety felg i opon lato/zima (to wszystko w cenie). Ogólnie drożej niż w Polsce wyszło, ale jak na razie auto mnie nie zawodzi (posiadam je od końca grudnia 2011). Samochód wg książki serwisowany był w ASO. Oczywiście były dwie jazdy próbne, w odstępie jednego tygodnia, darmowe. To jest moja krótka historia, na razie pozytywna, więc polecam sprowadzenie na własną rękę.